Sobota była ostatnim dniem przed (chwilowym?) ociepleniem. Wpadliśmy więc na genialny pomysł odwiedzenia Czantorii. Na podobny pomysł wpadło wielu rodaków. Po 9.00 korkowało się już zaraz za zwężeniem dwupasmówki do jednego pasa. Dobrze, że nie jechaliśmy dalej do Wisły - droga stała.
Karnety na 3 godz. za 110 zł/osoba i hop na stok. Sytuacja pod bramkami potwierdziła nasze obawy.
Na głównej trasie, przed górną ścianką, szybko zaczął wychodzić lód. Przeskoczyliśmy więc na trasę wzdłuż orczyka Faturka. Było lepiej.
Pokusiliśmy się nawet o zjazd zamkniętą trasą nr 2.
Trochę kamieni było blisko końca . Cóż, trasa oficjalnie zamknięta. Humory jednak dopisywały.
Było ciepło, więc dłonie nie marzły przy kręceniu filmu.
To był dobry dzień, choć narty coraz droższe .