Co do Chopoka, to w sobotę warunki kiepskie,
czy to po południowej czy po północnej stronie conajmniej 1/4 - 1/3 długości tras w chmurze, z bardzo słabą widocznością.
Do tego na południu breja zmarzła i była słabo wyratrakowana, na tępych magnumach 177cm cienko jeździło się.
Więc w trakcie przerwy browarowej zaniosłem zabawki do naostrzenia- serwis w baraku przy dolnej stacji gondoli na południu,
10e 10min i narty zrobione.
Wjazd na górę 2woma gondolkami i zaczynamy we mgle zjazd czarną trasą w kierunku płd,
a tu niespodzianka - w ogule nie potrafię jeździć, do tej pory to ja czekałem za kolegami a teraz oni za mną,
a sam spocony walczę o życie. Kolega zdziwiony, co ze mną czy to piwo 0,3 tak mną pomiata?
Jakoś zjechałem na dół i z powrotem lecimy na górę. Zapadła decyzja, że południe straszne więc jeździmy po północnej stronie.
Patrząc w dół lecimy mocno na prawo i na około docieramy do dolnej stacji gondoli 2dwu linowej
- ja cały mokry walczę ze sobą czy sprzętem już sam nie wiem, czuje się jakbym z 5 lat nie miał desek na nogach.
Narty jakoś nienaturalnie podcinają, wrzynają się w ten beton,
chwilę wcześniej aż kolega niedowierzał i zamieniliśmy się i też nie potrafił jeździć , umęczył się grubo.
Ale dobra odmieniliśmy się, lecimy ulubioną 12stką do dołu, ona fajne pagórki ma, przy lepszej widoczności jakoś ta jazda idzie,
zaczynam łapać znów krawędzie, ale cały czas to nie to, minimalnie pochylam nartę na bok, a ona rżnie krawędzią o ten ubity stok.
Już sam nie wiem co jest grane, czy straciłem pewność siebie po jeździe u góry we mgle,
czy też opadłem z sił jadąc wcześniej i cały czas walcząc, w ogule nie czuję narty.
Jadę z powrotem na szczyt i ponownie do serwisu, pytam łebka, bo młody koleś to robił, na ile stopni ostrzył krawędzie,
on na to że 88stopni tak jak powinno być w tym modelu.
Ja mu mówię, że nie umiem na tym jeździć, wziął gąbkę i chyba trochę stępił krawędzie, poprawiło się.
Ale dalej nie czułem tej narty, jakoś tak nie swojo jeździło się.
Zaczęliśmy jeździć łagodniejszymi trasami i powoli zacząłem uczyć się jazdy na tym sprzęcie.
Ale cały czas nie było to, zawsze ze mnie chojrak był, a tu taki nagle skarcony,
pojechaliśmy na Bielą Put łagodną gondole i tam skończyliśmy dzień. na after ski redbula i jameson,
przyjęliśmy kilka dawek promocyjnych/darmowych trunków i zapomniałem o problemach z jazdą.
W niedzielę zaczęliśmy od niebieskich na początku trochę nieswojo, ale przyzwyczaiłem się i później znów byłem sobą,
na czerwonych pełna paka, stara taktyka lecimy zanim inni wystartują/dojadą, albo dojeżdżamy do grupy ludzi, jak ich nie za wiele to wyprzedzamy,
jak ich dużo to zerkamy za siebie nowych dojeżdżających z góry nie ma albo pojedyncze dobrze jeżdżące sztuki,
to czekamy jak sobie rój pojedzie i znów pełna paka, frajda z jazdy wróciła,
na czerwonych trasach chopoka o tej porze roku są sami nieźle i bardzo dobrze jeżdżący narciarze,
więc czekanie max 1min aż rozkorkuje się trasa.
Krawędzie trzymają lepiej od kolegi Atomików sl 171, też niby po serwisie przed wyjazdem.
Ogólnie w niedziele trasy rewelacyjne, świeży opad ratrak wymieszał z twardym podkładem
i praktycznie do fajrantu lód gdzieś sporadycznie na stroiszym kawałku, od południa i na górze już chmura była wyżej,
ale i tak jeździliśmy głównie Zahradki- Zahradki różnymi opcjami tras.
Co do serwisu, jestem w tym laikiem, pewnie za ostra krawędź była, jak mi oddawał narty zaraz po ostrzeniu to coś mówił,
uważaj bo wosk masz i pokazywał krawędzie, nie wyłapałem o co mu chodziło.