Ostatnio trafił mi się mega udany wyjazd co nabrał niespodzianie przygodowy charakter. W planie były dwa dni - kolejny kawałek ER6 (Jelonka - Barcinek), dalej mała pętla Kamienicy, pętla wokół Kwisy, ST na Zajęczniku i Czerniawskiej Kopie, później pętla wokół Świeradowa. Czyli 3 trasy z Rowerowej Krainy (21,22, 32) i kilka singletracków. Na koniec powrót do Barcinka i stamtąd do Bolesławca. Po pierwszym dniu jednak zrezygnowałem z tego ostatniego kawałka na rzecz penetracji nieznanej mi strony Bobru. Czyli powrót do Jeleniej Góry. Wyszło więc tak.
O pierwszym dniu nie będę się rozwodził. Było bardzo fajnie a najlepsze były czarne i czerwone ST na Czarniawskiej Kopie. Podjazdy, miejscami zmiecione wodą, dały mi w kość. W drugim dniu grzecznie machnąłem plana, końcówka pętli 32 była niezłym prognostykiem. Zamiast dynamicznego zjazdu był dynamiczny potok tak ze 2 km. A ponieważ moje buty mają nie tylko siatkową górę ale także kanały wentylacyjne w podeszwie to było to dodatkowym wyzwaniem
Teraz druga strona J. Wrzeszczyńskiego, są tam liczne dopływy i było do pokonania parę brodów. Pierwszy łatwy, inne niekoniecznie.
Ścieżka wzdłuż brzegu świetna choć z łanami korzeni. Nogi dalej suche.
Po rozgrzewce pora zabrać się za przygodę. Chcę wylądować nad mostkiem przy Perle Zachodu. Obejrzałem sobie to z dołu dzień wcześniej. Te skały mają pewnie ze 30 m wysokości. Na górze jest według OSM ścieżka.
Zgodnie z planem. Na górze jest tak. Trzeba zejść do lustra wody więc może jest nawet wyżej jak myślałem.
Zejście jest na poziomie Orlej Perci (czyli 0) ale... z rowerem już nie jest to takie łatwe bo są stopnie 1,5 - 2 m do pokonania. Używam więc kierownicy, pedałów w roli "frienda", klinuję rower w szczelinach obchodzę i ściągam z dołu. Jedyny problem jaki mam to czy na dole nie pojawią się jacyś gapie i nie wyciągną komórek. Ale zdążam przed nimi.
Pora na ostatni punkt programu. Jazda brzegiem Jeziora Modrego na przeciwko oficjałki ER 6. I ta ścieżka jest genialna, wyczesana, piękna, trudna jak skurczybyk, niebezpieczna. Są miejsca gdzie jedzie się półką nad pionową ścianą o wysokości 5-10 m i z dokładnością maks do grubości opony. W innych tuż przy wodzie, na szerokość ręki. W wielu miejscach trzeba zsiadać i prowadzić rower. Wszędzie głazy, kamulce w drodze. To po prostu parokilometrowy rock garden.
Zdjęcia są ustawione w kolejności, widać więc, że w górę rzeki jest coraz łatwiej. I jeszcze gpx z jezior.