Sezon w Polsce nieubłaganie zbliża się do końca. Swoją parę nart już przygotowałem na kolejny sezon i czekają w gotowości stojąc w przygotowanej wnęce.
Kto powiedział jednak, że mam tylko jedną parę???
Ponieważ nie mam jednej pary, a wpadł mi dzień urlopu, postanowiłem jakoś to połączyć. Po dwóch godzinach myślenia wiedział już jak .
Prognozy były niezłe dla Skrzycznego. To znaczy w nocy z poniedziałku na wtorek miał być na górze mróz. Sprawdziłem więc szybko co tam jest czynnego. Bieda, bieda, bieda .... tylko dwie trasy - ze Zbójnickiej Kopy oraz Małego Skrzycznego. Obie trasy łączą się na Hali Skrzyczeńskiej, na którą dostać można się gondolą.
Rzut oka na trasy widziane po lewej i prawej stronie gondoli .... i już wiem dlaczego nie można zjechać na dół. W wielu miejscach można wyprowadzać już owce.
No nic, jedziemy na Halę Skrzyczeńską, gdzie przesiadam się na kanapę na Zbójnicką Kopę.
Widok ze Zbójnickiej Kopy ładny, ale zdjęcia robię w ruchu. Na tej trasie lepiej nie stawać i nie tracić pędu - potem ciężko ruszyć - taka stroma.
Śnieg niestety nie był zbyt mocno zmrożony po nocy. Puszczał już od 9.00. Nie było może jakoś bardzo miękko, ale zmrożony sztruks okazał się być jednak rzeczą ulotną.
Zjechałem kilka razy z Kopy. Przyszła więc pora na Telesfora .... to znaczy na talerzyk na Małe Skrzyczne.
Trasa z Małego Skrzycznego nie ma aż takiego wypłaszczenia ja ta ze Zbójnickiej Kopy. Obie trasy, które łączą się przed Halą Skrzyczeńską, są jednak dla początkujących.
Jeździłem sobie dalej - raz tu, raz tam. Ludzi było niewielu jak na standardy SMR, chociaż i tak sporo biorąc pod uwagę: liczbę otwartych tras, cenę karnetu (cena bez zniżek 99 zł), porę roku. Kolejek oczywiście żadnych nie było.
Temperatura rosła, trasy się degradowały, ja jeździłem. Tu i tam wychodziły minerały, szczególnie przed bramkami.
Podobno SMR jeździ do 7 kwietnia. Teraz ma być coraz cieplej, więc warunki będą coraz gorsze. Jeżeli ktoś chce jechać - lepiej zabrać starsze narty.