Można prosić o streszczenie?
tak mniej więcej chodzi o to:
To historia 62 letniego, popularnego tyrolskiego fotoreportera.
Ischgl jest niebezpieczne.
Fotograf Lois Hechenblaikner doświadczył tego z pierwszej ręki podczas pracy nad książką „Ballermann of the Alps”.
Kiedy wyciągnął kamerę w pobliżu kłócącej się pary niemieckich turystów, mąż rzucił się na niego z furią.
Luis otrzymał bolesny cios między nogi.
Lokalna policja nawet nie spisała danych osobowych napastnika.
"W Ischgl policja jest dostosowana politycznie. Istnieje cicha umowa ”- mówi Hechenblaikner.
Skargę fotografa o poważne uszkodzenie ciała prokuratura w Innsbrucku umorzyła z braku dowodów.
Turyści są w Ischgl pod ochroną i nikt nie spodziewał się niewidzialnego wirusa.
Mimo że Islandia i Norwegia, po powrocie zarażonych narciarzy, już na początku marca ostrzegały przed epidemią,
działalność rozrywkowa trwała dalej.
Tysiące turystów w barach narciarskich après zostało zainfekowanych.
Władze i politycy w dużej mierze zignorowali ten problem w początkowej fazie.
Kiedy w końcu wieś, licząca poza sezonem zaledwie 1500 mieszkańców, została ostatecznie poddana kwarantannie, było już za późno.
Hechenblaikner jest rodowitym Tyrolczykiem i od ponad ćwierć wieku fotografuje alpejski stan wyjątkowy w Ischgl i wielokrotnie powtarza:
„Zawsze mówiłem Ischglerom, że zapłacą za to wysoką cenę”
Fotograf śledził ogromny rozwój branży turystyki alpejskiej w dolinie Paznaun jak etnolog.
„Interesuje mnie zmiana najbiedniejszych rolników górskich na wysoce dochodowych sprzedawców alkoholu” - mówi Hechenblaikner i wcale nie jest to ironia.
Jego zdjęcia są zabawne, głębokie treścią, ale także niepokojące i bezwzględne.
Za pomocą aparatu Hechenblaikner demaskuje turystów na śniegu za pomocą penisa na hełmie pijanego narciarza lub butelki szampana w rozporku,
wizualnego zbeszczeszczenia krzyża za pomocą butelek z alkoholem lub gwałtu na plastikowej lalce w śniegu.
„Dla mnie Ischgl jest ucieleśnieniem zidiociałej do granic turystyki alpejskiej” - mówi artysta pochodzący z tyrolskiej doliny Alpbach.
On nie przychodzi jako fotograf, ale jako turysta.
To tutaj goście z całego świata w legendarnym barze narciarskim Trofana zachowują się jak wieprze.
Hechenblaikner nie boi się kontaktu ze swoimi długoterminowymi obserwacjami. „Biorę udział bez udziału” - mówi.
Swoje obserwacje z kamerą prawie zawsze robi samotnie.
W nocy śpi w przyczepie kempingowej - ze względu na spokój i pieniądze.
Jego żona była tylko raz w Ischgl i była w szoku.
„Ischgl to hormonalny czarny rynek.
Idealne miejsce lęgowe dla puszczalskich, nieudaczników i śmiałków.
W Ischgl wszystko stało się towarem ”- mówi.
Wraz z wydawcą Gerhardem Steidlem pracuje nad 250 stronicowym albumem "Ischgl" Mają do dyspozycji ok. 9 tysięcy zdjęć.
Tytuł pokaże zieloną sztuczną palmę przed stacją kolejki linowej Idalp, centrum cyrku narciarskiego Ischgl,
która służy jako szafa na biustonosz i majtki.
Hechenblaikner i Steidl są radykałami na swój sposób. Łączy ich jedność jeśli chodzi o sztukę i jakość.
Fotograf nie liczy na entuzjastyczne przyjęcie dzieła w swojej ojczyźnie.
Książka będzie bezlitosną rozrachunkiem z turystyką alpejską.
„Moja książka będzie wizualną kontrolą sumienia kraju”, obiecuje Hechenblaikner.
„Wprawdzie wioska jest przeplatana symbolami wiary chrześcijańskiej ale nie ma już progu dla komercji.
Książka pokaże przemysł après ski, a tym samym przyspieszenie degeneracji i utraty wszelkich hamulców ”.
„Gość jest również wspólnikiem. Ponieważ działa to tylko wtedy, gdy gość się przyłączy ”, mówi Hechenblaikner,
nawiązując do wielu Niemców odwiedzających Ischgl i wspierających „ diaboliczny model biznesowy ”mieszkańców.
Fascynacja Ischgl ma wiele powodów.
Kolejki linowe są pierwszej klasy, a teren narciarski jest jednym z najlepszych po północnej stronie Alp.
„Nie jest łatwo odebrać pieniądze Niemcom. Dopiero od conajmniel 0,5 - 1 promila przestają się liczyć z kasą ”, mówi.
„Doprowadzenie gości do temperatury operacyjnej jest możliwe nie tylko dla Ischglerów, ale także dla sąsiadów w St. Anton i innych miejscach.”
Dla fotografa Ischgl jest zatem przede wszystkim przenikliwą metaforą ekscesów turystycznych.
„Ta branża rekreacyjna jest naprawdę przeciwko życiu. Ludzie nie wracają zrelaksowani, ale zmęczeni ”- mówi Hechenblaikner
Czy kryzys związany z wirusem zmieni wszystko?
Hechenblaikner nie ma odpowiedzi. Ale après-ski mekka działała do tej pory zawsze.
Kiedy artysta chciał sfotografować wyjazd setek zagranicznych pracowników, zwłaszcza z Europy Wschodniej, z Ischgl i sąsiedniego St. Anton,
austriacka policja zapobiegła temu pomimo posiadania akredytacji dziennikarskiej.
Nie pozwolono mu wejść do doliny.
Miejscowi decydenci już znają wartość jego jednorazowej fotografii i niebezpieczeństwo dla ich dochodów.