Białe weekendy spędzam często w górach na zimowej wspinaczce lub drytoolingu, przez to narty odeszły na dalszy plan.
Szkolenie ... bo chciałbym wyeliminować popełniane przeze mnie błędy, doszkolić się w stronie teoretycznej i praktycznej, nauczyć czegoś nowego i po prostu jeździć lepiej.
Gdy warunki są słabe, ujawniają się braki w mojej technice i moja jazda wygląda znacznie gorzej - to właśnie chciałbym poprawić.
Na kursie będę oczywiście wykonywał pokornie każde, najbardziej banalne ćwiczenie, jeśli tylko instruktor uzna, że będzie to u mnie przydatne.
Problem polega na tym, że w opisach wszystko zawsze wygląda pięknie, a praktyka może pokazać, że wybierając kurs trafiłem na "narciarską hurtownię" (gdzie instruktor podchodzi do tematu na lekko, zarabia nie dzięki jakości usług, a dzięki ilości kursantów).
Z doświadczeń np. wspinaczkowych wiem, że z instruktorami i wyjazdami bywa różnie - jednym instruktorom się chce, innym nie do końca.
Najłatwiej zorientować się w temacie gdy było się już na kilku takich wyjazdach i ma się skalę porównawczą.
Niekoniecznie "hurtownie narciarskie" dadzą szkolenie sensowne jakościowo, może ktoś z Was był na takim wyjeździe i może kogoś konkretnego polecić lub odradzić?
Można liczyć na takim szkoleniu na spostrzegawcze oko trenera i indywidualne podejście czy wg Was takie wyjazdy to raczej masówka i lepiej wydać pieniądze na parę godzin indywidualnego szkolenia u lokalnego instruktora podczas samodzielnego wypadu w Alpy?