Wczoraj na Arte (niemiecko-francuska TV) oglądałem niezły film. W oryginale tytuł brzmi "Force Majeure", Francuzi nazwali go ładnie i celnie "Snow Therapy" (czyli nadali mu tytuł angielski, sic!), a w wersji polskiej, zupełnie bez sensu - "Turysta". Szwedzko-francusko-duński film z 2014 r.
Szwedzkie małżeństwo 2+2 spędza tydzień w ośrodku francuskim, w hotelu, gdzieś wysoko w Alpach. Narty, mnóstwo śniegu, niezła pogoda, dobre jedzenie i picie, słowem zimowa sielanka. Zamienia się w koszmar po krótkim epizodzie. Małżeństwo siedzi sobie na tarasie pojadając i popijając. W pewnym momencie widzi schodzącą z gór lawinę. Kontrolowaną, czyli spowodowaną celowo zainicjowanym wybuchem. Nikt się nią początkowo nie przejmuje, ale lawina rośnie i wydaje się w pewnym momencie, że pochłonie hotel wraz z tarasem. Panika. Co robią ludzie? Uciekają. Co robią nasi bohaterowie? Matka trzyma dzieci a mąż... ucieka w popłochu. Tchórzowski odruch, niepiękny, ale naturalny. Lawina okazuje się niegroźna, zatrzymuje się tuż przed hotelem obsypując go tylko tumanem pyłu śnieżnego. I tu naprawdę zaczyna się film. Kobieta nie może wybaczyć mężowi. Ten miota się w wyrzutach sumienia. Kryzys małżeństwa.
A ja zadałem sobie pytanie. Jak ja bym postąpił w takiej ekstremalnej sytuacji? Czy da się zapanować nad instynktami? Jakie by zwyciężyły u mnie?
Użytkownik o_andrzej edytował ten post 30 maj 2017 - 08:43