Ale na przełomie stycznia i lutego nartowałem się w Alta Badia.
Wziąłbyś i napisał relacyjkę dorzucając zdjęcia, bo znając rękę fotografa, są nietuzinkowe.
Odpowiadając na codzienne, pełne wyrzutów, pretensji żalu i zawodów (...) spojrzenia Andrzeja w moją stronę, parę słów o tegorocznym wypadzie do Alta Badia. Temat miejsca, San Cassiano, szczegółowo był już opisany na forum, ja literalnie skorzystałem z zawartych tam informacji i przez tydzień mieszkaliśmy we czwórkę w Villa Hilde u bardzo miłej gospodyni, Cecylii.
Wyjazd tym razem był samochodowy. Trasa standardowa: Z Krakowa na Śląsk A4, przesiadka na A1 i dojazd do Brna, później kierunek Breclav, Wiedeń, Salzburg, Insbruck... A później już Włochy, śmignęliśmy po ciemku koło Kronplatzu i bladym świtem wylądowaliśmy w San Cassiano. Droga generalnie pusta, pocztówki z trasy nie przyszły
Warto może napisać czemu przez Breclav. Czasowo jest praktycznie tak samo jak i przez Mikulov. Jedyna zaleta to jak dla mnie przyjemniejsza droga. Nie licząc Breclavia, jedzie się przez 3 miasteczka i nie ma nigdzie ograniczenia do 30km/h. Cała podróż, razem z przerwami zajęła niecałe 12h. Formalnie zapakowaliśmy się w piątek po 19 w autko, dwoje kierowców
i na 7 rano byliśmy w San Cassiano.
Zaraz rano gospodyni pozwoliła nam zrzucić w domu bagaże. My przebraliśmy się w "garnitury" i zajechaliśmy do leżącej o niecały kilometr stacji. Tam zanabyliśmy karnety na 8 dni i poszliśmy wykorzystać piękny, słoneczny dzień w jakiś sensowny sposób. I to był najlepszy pomysł. Śnięci i zmęczeni po całonocnej podróży zapięliśmy narty, żeby jeździć właściwie calutki dzień i cieszyć się widokami. Zmęczenie przeszło jak ręką odjął
I znowuż dygresja: zarówno drogę przez Breclav jak i 8 dni jazdy polecił mi mąż koleżanki. Obydwa super pomysły wykorzystane w 100%. Koszt karnetów na te ekstra 2 dni to mniej niż 50EUR więc wykorzystanie wyjazdu gdzie zamiast standardowych 6. dni jeździ się 8 pozwoliło mi się "wyjeździć"
Jeśli chodzi o trasy, to Atla Badia jest bardzo urozmaicona. Tutaj naprawdę nie ma się o co przyczepić. Większość tras to niebieskie i czerwone o różnym stopniu trudności. Tras dużo, naprawdę dużo. Przejechaliśmy właściwie większość. Ponieważ i trasy fajne i widoki śliczne ludzi też dużo, ale nie wszędzie. Ewidentnie były trasy gdzie jeździła większość (szczególnie te długie), natomiast na krótszych, łącznikach etc. było pusto i nawet po południu można było pościerać sztruksik.
Na pogodę też nie mogę narzekać. Z 8. dni prawie 6 była lampa. 1 dzień dość duża mgła/chmury, widoczność na max 10-15m (aczkolwiek było kilka stoków niezbyt wysoko, gdzie dało się jeździć bez mgły) i jeden dzień deszczu ze śniegiem. Jak zaczęło tym deszczem ciąć ostrzej to po południu zrezygnowaliśmy z jazdy. W słoneczne dni temperatura idealna, -8/+2 więc nic tylko jeździć. W ostatni dzień mieliśmy plan, żeby pojeździć na Kronplatz. Z planów tych nic nie wypaliło, bo na Kronplatzu pogoda była nieciekawa. Padał deszcz i ostatni dzień jeździliśmy w Alta Badia, co najlepsze, przy pięknym słoneczku.
Co do jazdy, to my wciąż lubimy sztruksik i mały tłok na stokach. Stąd każdy dzień meldowaliśmy się pod wagonikiem kilka minut po 8:30 To nam pozwalało jeździć właściwie samym po trasach. Większe tłumy zaczęły się zbierać dopiero w okolicy 11, ale nie zdarzyło mi się czekać na krzesło więcej niż kilka minut. Większe kolejki były do wagoników. Sama infrastruktura lepsza niż w Civetta, kilka wagoników, szybkie 4. i 6.osobowe krzesła, mało orczyków.
Jeśli chodzi o trasy to trudno właściwie cokolwiek wybrzydzać. Jeśli już, to właściwie tylko może muldy po południu na ostrzejszych odcinkach. Ale z drugiej strony gdzie ich nie ma po całym dniu jazdy... Stosunkowo najbardziej obłożone ludźmi były trasy w centrum regionu. Słabiej te boczne. Wydaje mi się, że był to jeden z wyjazdów z Sella Ronda, może dlatego. Inną mocno obciążoną trasą była niebieska 11. Ale to dlatego, że była jedną z najdłuższych.
Jedyny mankament wyjazdu to właściwie mniejsze lub większe awantury moich budrysów. Tu niestety ambicje weszły w grę i cieżko czasem było je zdzierżyć, czy też powstrzymać się przed połamaniem kijków na jednym czy drugim czerepie. Takie mam podejrzenia, że to był pewnie ostatni (na jakiś czas) wspólny wyjazd. Starsze kończy 18 lat w przyszłym roku, młodsze w tym roku od 4. dnia już codzienni pytało się z wyrzutem "czy naprawdę musimy dzisiaj jeździć". Więc tak się zastanawiam po cichu, czy nie zamienić wyjazdu w ferie na dwa: grudniowy i marcowy ale tylko we dwójkę z LP. Tyle pięknych widoków pokazujecie, że aż żal się nie skusić... A budrysów gdzieś z jakimiś trenerami wyślemy. Niech się z nimi męczą sami Czas pokaże...
Poniżej kilka zdjęć. Większość niestety nieobrobiona, za dużo tego.
Polecam wszystkim te rejony.
Załączone pliki
Użytkownik kwik44 edytował ten post 18 marzec 2017 - 16:20