Poniżej trochę przydługa relacja z wyjazdu do ostatniego dużego ośrodka francuskiego, w jakim jeszcze nie byłem... (uprawiam autoplagiat z relacji napisanej na SF. Trochę na lenia - fotki przekleiłem razem z relacją - mam nadzieję, że będą dostępne. Jeśli nie, to wstawię ręcznie - proszę o ewentualne sygnały)
Dzień zerowy
Wyjazd z Krakowa około 17, przesiadka do autobusu w Katowicach i początek podróży.
Na miejscu meldujemy się zgodnie z planem około g. 14.
Apartament (mieszczący się około 200 kroków od głównej gondoli w Chatel) dzielę z Sabiną i Piotrem - nowo poznanymi ludźmi ze Śląska.
Sam apartament całkiem przyzwoity jak na warunki francuskie - dwa pomieszczenia, miejsca całkiem sporo. Pojawił się problem przy wyjeździe - ale o tym na końcu relacji. Samo miasteczko robi bardzo pozytywne wrażenie, różni się stylem od typowej francuskiej mieściny narciarskiej. Nie jest ono zbudowane tak, by z prawie każdego apartamentu mieć bezpośredni dostęp do stoków - raczej panuje tu klimat małej alpejskiej miejscowości, do wyciągów dociera się pieszo lub dobrze funkcjonującymi skibusami.
Dzień pierwszy. (niedziela) - rozpoznanie bojem
Wyciągi ruszały już około 8.30, więc skoro świt z moimi współlokatorami wyruszyliśmy na rekonesans po ośrodku.
Pogoda - lampa, temperatura rano około plus 3. Na początek poszła gondolka Super Chatel, naturalny pierwszy wybór wynikający z lokalizacji apartamentu.
Docieramy do stacji górnej i mamy kilka opcji jazdy (krzesełkiem w kierunku Petit Chatel, orczykiem w kierunku Morgines w Szwajcarii lub łącznikowymi krzesłami w kierunku Avoriaz/Morzine. Wybieramy opcje pierwszą - Petit Chatel.
po chwili docieramy do "krainy orczyków" - a konkretnie talerzyków firmy Poma. Mimo niedzieli - ludzi praktycznie tu nie ma. Przez chwilę jeździmy po pustych trasach i powoli przemierzamy się w kierunku Morgines.
Trasy super przygotowane, śniegu sporo, błękitne niebo.
korzystając z kolejnych orczyków docieramy do Morgines. Sam zjazd do miejscowości w donej części był kiepski, sporo przetarć i odsłoniętej ziemi i trawy. Trzeba było uważać. Powód - stoki południowe, temperatura osiągała już około 10-12 stopni na plusie.
kierując się dale docieramy do krzesełek Chaux i Bochasses, gdzie zatrzymujemy się na chwilę -- powód - bardzo fajne, super przygotowane i przede wszystkim twarde trasy. Ludzi praktycznie zero.
Ruszamy dalej w kierunku Champoussin i dalej na Les Crosets. Po drodze trasy czerwone i czarne - wąskie, szerokie, stromsze i łagodniejsze....
.
Po dotarciu do Les Crosets stwierdzamy, że jest tu super, przyjedziemy w następne dni. A na razie razem jedziemy do Avoriaz przez Point de Mossette i dwa wyciągi krzeselkowe. Po chwili jesteśmy w górnej części Avoriaz i po krótkiej zabawie tam kierujemy się w stronę Chatel - przejeżdżając przez miasto.
Następnie trzeba się tylko przebić przez mały tłumek nad miastem
i można jechać dalej.
Po drodze mijamy górną stacje krzesła Rochassons, gdzie znajduje się start nowej atrakcji w Chatel - zjazdu na linie nad doliną - Fantasticable. (dostępne tylko od piątku do poniedziałku). Zatem podejmujemy próbę przejazdu - niestety ja nie mieszczę się w limicie wagi (w tym dniu ze względu na wiatr maksymalny ciężar jadącego ze sprzętem - bez nart- wynosi 80 kg - . Zatem pozostaje mi tylko przyglądanie się jak moi znajomi przygotowują się do zjazdu.... - moja kolej miała przyjść dopiero na drugi dzień...
Po drodze do domu (jadę już sam) spotykam krewniaka....
i jadę w kierunku Chatel.
Po chwili widzę miasto z góry
i około 17 kończę jazdę.
W sumie dzień super, śnieg trochę mokry, temperatura zbyt jak w marcu, trzeba wybierać górne odcinki tras.
Wrażenia po pierwszym dniu?
Z jednej strony super widoki. nawet sporo śniegu w górnych częściach ośrodka. kilka ekstra tras.
Z drugiej - na dolnych trasach widać znaczne przetarcia, trzeba bardzo uważać, bo śnieg jest mokry i łatwo o kontuzję (przytrzymanie narty na mokrym). Niektóre trasy powinny być jednak zamknięte, dośnieżone, nawet kosztem zwężenia. Dotyczy to szczególnie południowych dolnych tras w Morgines.
W tej części ośrodka dominują stare wyciągi (wolne krzesełka oraz orczyki). dopiero w Les Crosets i w Avoriaz jest trochę lepiej
Sumarycznie w pierwszym dniu przejechaliśmy 95 km (54 km trasy, 41 km wyciągi). średnia całodzienna prędkość mierzona gps to 14.8 km/h, co przy wartościach osiąganych w Trzech Dolinach (18,5) potwierdza raczej wolną i starą infrastrukturę ośrodka.
Dzień drugi - kierunek Avoriaz.
Tym razem na cel wziąłem najbardziej popularny w Portes du Soleil ośrodek - Avoriaz. Dojazd z Chatl na nartach rozpoczyna się średnio sensownym podróżowaniem trzema wyciągami praktycznie bez zjazdu w dół na nartach. To gondola i dwa krzesełka. Powodem jest zamknięta (słusznie) trasa pod krzesełko Gabelou. Od Lingi już znacznie lepiej - podobnie jak bakkz kolejne dwa dni ruszałem właśnie stąd (dojazd skibusem).
W połowie drogi do Avoriaz dotarłem do miejsca startu Fantasticable. Tym razem wiatru nie był, błękitne niebo i waga okazała się tym razem łaskawa - mogę jechać....
Szybka decyzja - czterdzieści sekund jazdy po linie z prędkością ok. 100 km/h na wysokości ok. 140 m nad doliną (25 ojrów).
Zjazd odbywa się w uprzęży, brzuchem w dół, w pozycji "aerodynamicznej". Narty jazdą osobno, w zbiorczej paczce, kilka minut później.
Sam "lot" nie daje wrażenia prędkości ponad 100 km/h - brak bliskich punktów odniesienia, ale widoki i adrenalina podczas jazdy - odlotowe..
Największe wrażenie robi "lądowanie", czyli hamowanie. Dojeżdżając do stacji końcowej widzi się "zbliżającą się" z dużą prędkością końcówką stacji, dwoma słupami między którymi się przelatuje i odbojnik, na którego wydaje sie nieodwołalnie leci się głową...... Całe hamowanie realizowane jest za pomocą wyłapujących gum, które zwalniają czowieka przezd odbojnikiem - za pierwszym razem można trochę mieć stracha...
po odzyskaniu nart czas na Avoriaz -najpopularniejszą i najdroższą część francuskiej części stacji.
Samo miasto zorganizowane jest bez ruchu kołowego - środkiem transportu są pjazdy gąsienicowe - śniegowe oraz orczyki i krzesełka (przez całe miasto średnicowo usytuowano dwa wyciągi orczykowe pełniące rolę transportową dla narciarzy i sb)
w Avoriaz ludzi było już sporo. najrozsądniejszym było udanie się do strefy dla "ekspertów) - część ośrodka obsługiwana przez krzesło Grand Combes. W tej części były tylko czarne trasy w wersjach Cup de Monde (ratrakowana), trzech nie ratrakowanych oraz Snowcros Crozats - kilka km off piste. Spędziłem tam dobrych pare godzin - czysta przyjemność, bardzo dobre warunki śniegowe i praktycznie zero ludzi (średnio kilka osób na km trasy). kilka fotek:
Po super udanych zjazdach w strefie czarnych tras trzeba było wracać do Chatel - po drodzie piękne widoki na Avoriaz
i w drogę do Chatel
Około 16.30 dotarłem w okolice górnej stacji gondolki Super Chatek i na koniec jeszcze czarna trasa przy orczyku.
Podsumowując dzień - 107 km (61 trasy, 46 km wyciągi). średnia 13.9 km/h.
Jazda w Avoriaz - rewelacja, na powrocie trochę mokry śnieg.
Pogoda - lampa, plus 10 stopni na dole, +5 na górze, zero wiatru
Wieczorkiem w apartamencie przy kawie dyskusje o ośrodku - w końcu po dwóch dniach już coś wiemy więcej.
Ogólnie lokalizacja i organizacja Chatel różni tą stacje od typowych francuskich "gigantów" - super klimacik, ale nie ma tu mieszkania między trasami, trzeba trochę podejść z buta. Pod tym względem Avoriaz jest zdecydowanie bardziej "francuskie" - tam po wyjściu z apartamentu można po prostu zapiąć narty i jechać.
Dzień trzeci - kierunek Les Crosets
Tym razem powtórka z drogi przez Mongines. Powód - z jednego miejsca w Petit Chatel podobno widać fragment Jeziora Genewskiego - jadę więc to zbadać naocznie.
i rzeczywiscie - widok jest:
Później sprawdzona już droga do Les Crosets przez południowe stoki w Mongines - dół tragiczny, miejscami trzeba prawie się zsuwać, by ominąć czarne placki gleby... - w końcu docieram do Les Crosets - i tam jest po prostu bajkowo - trasy w bardzo dobrym stanie, stosunkowo mało ludzi.....
Po dłuższej zabawie w okolicy pora wracać - na dotarcie do słynnego "Swiss Wall" nie mam już czasu - wrócę tu przy najbliższej okazji.. Na razie tylko rzut oka z daleka - i powrót drogą przez Mongines - w tą stronę są trasy,które jeszcze czekały na zaliczenie.
W drodze powrotnej konieczność przejścia z buta kilkuset metrów - w samym centrum Mongines.
Wynik dnia: pogoda lampa, kilometrówka podobna do dnia drugiego
dzień czwarty - autokarem do Morzine/Les Gets
Wieczorem ciężkie chwile w apartamencie - moi współlokatorzy zaliczyli szwajcarską ścianę, prognozy na najbliższe dni przewidują zachmurzenie i opady deszczu - widzę możliwość nie dotarcia do ściany.......
Pilotka organizuje wyjazd do Morzine - najdalej położonego ośrodka od Chatel.
Jedziemy autokarem - około półtorej godziny.
na miejscu - bajka. Prognozy się nie sprawdziły i znowu lampa słoneczna włączona...Od razu jadę do Les Gets. zaliczam trasy metodycznie - jedna po drugiej, żadnej nie omijając - wszak prawdopodobni tu już ie dotrę podczas tego wyjazdu.
Jednym z ciekawszych miejsc jest sektor po drugiej stronie miasta - Mont Chery. Aby tam się dostać trzeba albo na nogach albo busem/ciuchcią dotrzeć na przeciwległą stronę miasteczka. Warto...
Od północnej strony - twarde, ostre trasy - czerwona i czarna - jedna typu Natur, druga przygotowana - każda zaliczona p dwa razy - ta czarna to forma treningu przed wyprawą na Swiss Wall .
i powrót do sektora zasadniczego - trasa czarna - Gazelle z "Mancue de Neige" i do ciuchci
Następnie do samego końca ujeżdżanie tras w Les Gets i Morzine (kilka kolejnych muldziastych - wszak jutro czeka ścianka szwajcarska..)
g. 16.45 - autokar i półtorej godziny jazdy do Chatel... (tu racja Szabir - lepiej mieszkać w Avoriaz).
podsumowanie - czwarty dzień lampy, wynik: 92 km (52 trasy + 40 wyciągi).
Dzień Piąty - "Swiss Wall"
- znowu prognozy się nie sprawdziły i mamy piąty dzień lampy.....
Cały plan dnia podporządkowany jest jednej tylko trasie.....z opisu wynika, że ma ona nachylenie ponad 90%.
Plan zakłada dotarcie do Muru przed g. 14.
Dojazd przez Lingę, Avoriaz do Les Crosets.
Po drodze niespodzianka - biuro organizujące wyjazd zapewniło możliwość jazdy w grupie celem doskonalenia jazdy. taka grupka powstała. Grupka ta poruszała się głównie trasami niebieskimi i sporadycznie czerwonymi. Jednak tego dnia grupka chciała spróbować tras czerwonych w Szwajcarii. Trzy kobiety z tej grupy nie miały ochoty jeździć po czerwonych i odłączyły się od grupy planując pozostać na trasach niebieskich.
Jadąc dość stromą czarną trasą zauważyłem trzy osoby stojące dość niepewnie na uboczu tej trasy podjechałem, zagadałem i - okazało się, że to te trzy osoby, co nie chciały czerwonych tras a wylądowały przypadkiem na czarne (zawiodło chyba czytanie mapki, zresztą - te mapki są naprawdę fatalne - bardzo małe i kolor czarny i niebieski może się pomylić... )
Po dłuższym namawianiu pań, by jednak nie schodziły na nogach ale podjęły próbę zjazdu udało nam się bezpiecznie dojechać do mety - a było to dobre półtora kilometra czarnej trasy .
Była to ich pierwsza czarna trasa w życiu - ich prawdziwa "szwajcarska ściana".
Później razem pojechaliśmy w kierunku Pass de Chavanette, czyli miejsca gdzie zaczyna się szwajcarski "koszmar z muldami po szyję" czyli Swiss Wall. Ja zamierzałem zjechać trasą, one obejrzeć to z krzesełka (wyjątkowo można tam jechać w górę i w dół). Po drodze pracowaliśmy nad techniką jazdy jednej z dziewczyn....
No to jesteśmy na miejscu - pora zmierzyć się z murem.
Już na dole rozpoczyna się budowanie emocji - plakacik na dole wyciągu na Pas de Chavanette
podczas jazdy krzesełkiem następuje rozpoznanie wroga:
i wreszcie jestem na górze.
Atmosferę podkręca aranżacja miejsca - dość głośna, zdecydowana muzyka, sporo ludzi oglądających potencjalnych śmiałków do zjazdu, postery, ...
i nadeszła wreszcie chwila prawdy...
(podczas jazdy kręciłem film kamerą w goglach - jak zmontuję, to podepnę do relacji)
w połowie jazdy przystanek na fotki:
i jazda do dołu.
Po powrocie na górę - decyzja - jadę jeszcze raz, tym razem z góry na dół bez zatrzymania się - z powodzeniem .
powrót na górę, sesja zdjęciowa i zasłużony odpoczynek na czerwonych trasach w Avoriaz i droga do Chatel.
Mur i po murze - w sumie trasa bardzo przyjemna, z muldami (pagórkami) sięgającymi do nieraz szyi (zdjęcia tego nie oddają). Jeśli ktoś potrafi jeździć po muldach - da sobie radę. Narciarze typowo sztruksowi - mogą mieć tu problemy.
podsumowanie - 101 km, (58 trasy, 43 wyciągi). Pogoda - lampa
Dzień szósty - Tour de Ski via France/Swiss
Prognozy pogody fatalne - deszcz, zachmurzenie i ciepło...
Rano do godz. 11 dokładnie się sprawdziy - wspominał o tym bakkz.
Mimo wszystko realizuję swój plan - jadę na nartach do Morzine przez Avoriaz. Trocchędaleko, a pada deszcz i potworna mgła....
Jednak po 11 zaczęło się przejaśniać, bo w końcu pojawiło się czyste niebo i słońce - dodatkowy bonus na koniec.
Kilka godzin w Les Gets i Morzine, wybieram te trasy, które najbardziej mi się podobały w środę
widok na Mont Blank od północy
i powrót do Morzine, ciuchcia
i powrót do Avoriaz gondolka Super Morzine/Avoriaz
Po drodze widać ile produkuje się śmieci w stacji narciarskiej
Z Avoriaz - na chwilę do Szwajcarii - pożegnane z Les Crosets (pokryte chmurami)
i powrót przez Avoriaz
do Chatel
Zakończenie wyjazdu - około g. 17 zjazdem do miasta
Wynik - 118 km (69 trasy +49 wyciągi).
Podsumowanie.
Pierwszy raz byłem w tym ośrodku.
Z jednej strony mieliśmy masę szczęścia
dwa tygodnie przed nami spadło naprawdę duuuużo śniegu (wiedzą coś o tym uczestnicy PZJU 2016).
Przez tamten tydzień nie działały tu praktycznie żadne wyciągi - można było się załamać patrząc jak chodzą dwa - trzy wyciągi i brak połączeń między sektorami..... jeszcze w tygodniu przyjazdu sporo tras było zamkniętych i było sporo opadów i chmur.
Od niedzieli naszego pobytu pogoda iście marcowa - pięć i pół dna lampy i około 2 godzin deszczu i chmur.
Ale i tak chyba mieliśmy najlepszy tydzień narciarsko w tym ośrodku do tej pory w sezonie (czyli jesteśmy szczęściarzami - powinienem mieć bezpłatne zaproszenie na PZJU - prawie zawsze mam 5-6 dni lampy)
Praktycznie wszystkie trasy otwarte - do wyboru była naprawdę duża ilość tras i sektorów
Z drugiej strony - nadmiar słońca i wysokie temperatury wypaczył trochę jazdę - pojawił się mokry śnieg (zwłaszcza nisko i po południu), zwiększyło się ryzyko urazów i uszkodzeń sprzętu. Niektóre trasy wręcz w oczach topniały.
Ludzi jak na tę porę sezonu w normie, poza Avoriaz i częścią Chatell było pusto. Oczywiście na powrotach tworzyły sie zatory, zwłaszcza że niektórzy nie radzii sobie z rozjechanym śniegiem i gęsto zaludnionymi muldami.
Podsumowując - ogólna ocena ośrodka:
1. Infrastruktura - słaba, stare, wolne krzesła, dużo orczyków, niewiele szybkich wyciągów.
2. układ ośrodka - liniowy/szeregowy - wymusza przemieszczanie się po tych samych trasach - brak alternatyw przy jeździe w konkretnym kierunku
3. Najlepsza lokalizacja to Avoriaz, choć drożej niż Chatel.
4. Chyba najlepszymi sektorami są jednak Morzine/Les Gets we Francji oraz Les Crosets w Szwajcarii.
5. Przepiękne widoki - sporo tras w lesie, ale również i ponad nim.
6. Ilość tras - realnie do jazdy zdecydowanie mniej niż podaje ośrodek - sadzę, że tak do jazdy będzie około 350 km "tras", reszta to przejazdówki, trawersy, łączniki. Ale to co jest do jazdy oferuje naprawdę spore zróżnicowanie
7. Atrakcje miejsca - z pewnością Fanasticable - zjazd/lot/szybowanie na linie - uper doznania. No i oczywiście Swiss Wall - klasa sama w sobie.
Czy polecam ośrodek innym - mnie się podobało. mamy zimę jaką mamy - w stosunku do innych stacji było i tak rewelacyjnie. Jednym się podobało, innym mniej - jak zwykle w życiu
W mojej prywatnej liście rankingowej francuskich ośrodków Portes du Soleil plasują się na około 4 - 5 miejscu.
Co do problemów wyjazdowych - miałem nie pisać, ale może jednak warto - dla przestrogi.
Agencje we Francji wymagają wpłaty kaucji. W naszym przypadku było to 200 Euro.
Przy wyjeździe przyszła na kontrolę kobietka (nawiasem mówiąc chyba jakaś arabka - zasłonięta chustą - tak opisał koleżanka, która oddawała pokój, jak my nosiliśmy bagaże). Weszła, pooglądała i wyszła nic nie mówiąc. Pomyśleliśmy, że wszystko ok.
Pilotka odebrała kasę z agencji i wyruszyliśmy do Polski przez Szwajcarię. Po kilkunastu minutach jazdy doszła do nas i powiedziała, ze skasowali nam 50 euro z kaucji. Lekko nas to wkurzyło i zszokowało, bo apartament oddaliśmy w lepszym stanie niż zastaliśmy.
Domagaliśmy się wyjaśnienia sytuacji. Pilotka również była tego samego zdania i wróciliśmy całą grupą do Chatel.
Okazało się że podobno zgłosiła do agencji że było brudno, złamany szczebel i osoba oddająca apartament była agresywna .
W agencji dyskusje trwały prawie pół godziny. My swoje oni swoje.
Zażądaliśmy wizji lokalnej a oni, że tamta pani już posprzątała (czyli najpierw sama oceniła, że jest nie ok, a później szybciutko podobno posprzątała..... i już nie ma po co tam iść, bo jest czysto...
W przypadku innego apartamenty podobno zapomnieli wyjąć jednego talerza ze zmywarki. Jak im na to zwróciła uwagę, to wyjęli, wytarli go i schowali do szafki. Niestety im też pobrali 50 Euro - podobno jak określili - było to za późno
Po dłuższych negocjacjach (dla zasady, na głowę chodziło o 17 Euro - w sumie mogliśmy sprawę odpuścić) pani z agencji stwierdziła, że połowę tej kwoty nam pokryją ze swojej puli.
o zaostrzyło dyskusję - domagaliśmy się albo całkowitego uniewinnienia (z braku dowodów - zostały zatarte przez sprzątającą) albo kary w całości, bo przecież nie można być "prawie w ciąży".
W końcu doszliśmy do kompromisu satysfakcjonującego wszystkie strony, nie bez udziału pilotki z naszego biura .
Podsumowując - takiego oddawania apartamentu jeszcze przez poprzednie 23 razy we Francji nie spotkałem. Osoba zainteresowana sprzataniem i braniem za to pieniędzy jest jednoczenie sędzią (bo jak powie, że brudno, to dodatkowo zarobi).
Do tej pory zawsze odbierający informował o pozytywnym (jak dotąd) odbiorze i nigdy nie było problemów z apartamentami.
Na przyszłość pilotka tez stwierdziła, że będzie uczestniczyć w odbiorach pokoi....
To taki jedyny niemiły akcent wyjazdu, szkoda że prawie na koniec.
i cytując Gombrowicza: Koniec i bomba, kto czytał ten trąba
Pozdrawiam, Mietek
Użytkownik moris edytował ten post 03 luty 2016 - 12:50