To się nazywa fart
#1
Napisano 28 styczeń 2016 - 16:04
#2
Napisano 28 styczeń 2016 - 22:18
Przypomina mi sie troche moja mlodosc. Wybralem sie z moja owczesna narzeczona, dzis zona (pierwsza i ostatnia ) na Kasprowy, na Goryczkowa. Miala nowiutka zolta kurtke uszyta z wyjatkowo poslizgowego materialu. Takie to wtedy czasy byly, ze ubieralo sie w to, co sie dopadlo. A ona dopadla calkiem ladna kurtke, tyle ze zupelnie nieprzydatna narciarsko. Jak sie przewrocila na samej gorze kotla Goryczkowego, tak zeslizgnela sie, wyczyniajac podobne wygibasy jak owa narciaka alaska, az do samego dolu.
#3
Napisano 29 styczeń 2016 - 01:44
zauwaz, ze trasa byla dokladnie wybrana, takze pod katem ew upadku - na takich scianach, prawdziwe niebezpieczenstwo istnieje w dwoch , kardynalnych warunkach:
1/ sciana konczy sie...................cliff'em
2/ po upadku toczymy sie po skalach
Takie warunki jak Ona miala?- wymarzone do upadku
#4
Napisano 29 styczeń 2016 - 07:10
Takie warunki jak Ona miala?- wymarzone do upadku
Kuba w swoim życiu co najmniej czterokrotnie znalazłem się w równie ekstremalnej sytuacji zagrażającej życiu. I tylko podczas ratowania na spadochronie poprzez zastosowanie posiadanej wiedzy i wykorzystanie wyuczonych nawyków mogłem wpłynąć na to czy przeżyję czy nie. W pozostałych trzech podobnie jak u Angel Collison nie miałem żadnego wpływu na to jak rozwinie się sytuacja. W tym przypadku pewnie, że wybór miejsca nie był przypadkowy, ale nie da się przewidzieć wszystkiego. Wystarczyłoby że trochę inaczej ułoży się ciało podczas koziołkowania i skręcenie karku nie jest wykluczone. Tego, że nawet upadek by przeżyła, ale np. została sparaliżowana nie można wykluczyć . To, że wyszła z takiego wypadku bez żadnych złamań, uszkodzeń ciała - nazywam właśnie fartem .
#5
Napisano 29 styczeń 2016 - 09:36
CześćTakie warunki jak Ona miala?- wymarzone do upadku
Kuba w swoim życiu co najmniej czterokrotnie znalazłem się w równie ekstremalnej sytuacji zagrażającej życiu. I tylko podczas ratowania na spadochronie poprzez zastosowanie posiadanej wiedzy i wykorzystanie wyuczonych nawyków mogłem wpłynąć na to czy przeżyję czy nie. W pozostałych trzech podobnie jak u Angel Collison nie miałem żadnego wpływu na to jak rozwinie się sytuacja. W tym przypadku pewnie, że wybór miejsca nie był przypadkowy, ale nie da się przewidzieć wszystkiego. Wystarczyłoby że trochę inaczej ułoży się ciało podczas koziołkowania i skręcenie karku nie jest wykluczone. Tego, że nawet upadek by przeżyła, ale np. została sparaliżowana nie można wykluczyć . To, że wyszła z takiego wypadku bez żadnych złamań, uszkodzeń ciała - nazywam właśnie fartem .
Dlaczego dobierasz jej możliwość posiadania wiedzy, umiejętności upadania, sterowania lecącym ciałem??
Zgadzam się z Jankiem-Kubą 1.klucz to dobór stoku, 2. umiejętność upadania i sterowania lotem, 3. wysportowanie ogólne oraz elementy ochronne.
Miałem okazję lecieć parę razy po upadku na nartach i wiem, że nie trzeba się zsuwać żeby lotem sterować.
Pozdrowienia
#6
Napisano 29 styczeń 2016 - 10:03
Dlaczego dobierasz jej możliwość posiadania wiedzy, umiejętności upadania, sterowania lecącym ciałem??
Bo widziałem jak zachowuje się wyszkolony żołnierz który odpada od szybkiej liny podczas zjazdu z śmigłowca z wysokości 35m. Bo widziałem jak odpada od ściany wyszkolony żołnierz, instruktor wspinaczki podczas zjazdu z budynku, któremu ktoś odpiął punkty kotwienia, bo skończyły się zajęcia i nie przypuszczał, że jeszcze ktoś będzie zjeżdżał, a zjeżdżający tego nie sprawdził. W obu przypadkach był to błąd człowieka, ale obaj byli doskonale wyszkoleni, aktywni judocy, którzy naprawdę umieli upadać. To że żyją zawdzięczają kamizelce kuloodpornej która usztywniła kręgosłup oraz kaskowi typu "protec". W pierwszym przypadku skończyło się połamaniem miednicy, kości nóg, a kość udowa przebiła żołądek, chłopak jest inwalidą. W drugim przypadku złamaniem kręgosłupa w odcinku szyjnym, ale bez skutków ubocznych. Mitek znam twoją teorię że wszystko da się przewidzieć, gdyby tak było to Angel by nie spadła 300 m w dół, a na drogach w Polsce nie ginęło by kilka tysięcy osób rocznie. Na filmie wyglądało to jak spadanie kukły, dopiero w końcowej fazie gdy spadła jej prędkość spadania, udało jej się w miarę to kontrolować. Przy takim bezwładnym spadaniu nie trudno o skręcenie karku.
Tu masz artykuł o moim koledze:
http://wiadomosci.wp...l?ticaid=11662a
Nie chcesz wiedzieć ile razy już się połamał a sądzę, że umiejętność sterowania własnym ciałem ma zdecydowanie większą od dziewczyny z filmu.
#7
Napisano 29 styczeń 2016 - 13:15
Nie porównywałbym wolnego lotu czy też lotu po odpadnięciu ze ślizgiem po upadku na nartach. Miałem nieprzyjemność przeżyć dość solidny lot po odpadnięciu (stanowisko zjazdowe zlikwidowało się ( ) z ruchomym blokiem zaraz po obciążeniu liny - lot 8 m sunięcia po ścinie i 15 wolnego oraz przeżyć wiele ślizgów z rolowaniem podczas upadku na nartach i wydaje mi się że tak jak w pierwszym przypadku gdy tracisz kontakt ze ścianą to po prostu lecisz jak kamień tak w drugim masz pewne możliwości sterowania tym co się dzieje. Przynajmniej ja zawsze miałem takie wrażenie, że zatrzymanie się gdzieś tam jest w pewnej części wynikiem tego co robiłem podczas ślizgu/rolowania. Kluczowy wydaje się element rozchodzenia się energii w trakcie ślizgu/rolowania.Bo widziałem jak zachowuje się wyszkolony żołnierz który odpada od szybkiej liny podczas zjazdu z śmigłowca z wysokości 35m. Bo widziałem jak odpada od ściany wyszkolony żołnierz, instruktor wspinaczki podczas zjazdu z budynku, któremu ktoś odpiął punkty kotwienia, bo skończyły się zajęcia i nie przypuszczał, że jeszcze ktoś będzie zjeżdżał, a zjeżdżający tego nie sprawdził. W obu przypadkach był to błąd człowieka, ale obaj byli doskonale wyszkoleni, aktywni judocy, którzy naprawdę umieli upadać. To że żyją zawdzięczają kamizelce kuloodpornej która usztywniła kręgosłup oraz kaskowi typu "protec". W pierwszym przypadku skończyło się połamaniem miednicy, kości nóg, a kość udowa przebiła żołądek, chłopak jest inwalidą. W drugim przypadku złamaniem kręgosłupa w odcinku szyjnym, ale bez skutków ubocznych. Mitek znam twoją teorię że wszystko da się przewidzieć, gdyby tak było to Angel by nie spadła 300 m w dół, a na drogach w Polsce nie ginęło by kilka tysięcy osób rocznie. Na filmie wyglądało to jak spadanie kukły, dopiero w końcowej fazie gdy spadła jej prędkość spadania, udało jej się w miarę to kontrolować. Przy takim bezwładnym spadaniu nie trudno o skręcenie karku.
Tu masz artykuł o moim koledze:
http://wiadomosci.wp...l?ticaid=11662a
Nie chcesz wiedzieć ile razy już się połamał a sądzę, że umiejętność sterowania własnym ciałem ma zdecydowanie większą od dziewczyny z filmu.
To tak jak z rajdówką - nawet przy 200km/h jeżeli samochód roluje, odbija się od przeszkód itd. załoga zazwyczaj wychodzi bez szwanku lub z bardzo niewielkim obrażeniami. Gdy lądowanie jest "twarde" - zatrzymujesz się na pierwszym czy drugim drzewie - uszkodzenia są zazwyczaj poważne.
Nie to żebym się kłócił ale tak mi podpowiada skromne narciarskie doświadczenie.
Pozdrowienia serdeczne
PS
Nie myślę o tym, że dziewczyna cały czas kontrolowała co się dzieje tylko wykorzystywała momenty zwolnienia - widać to na filmie.
Po upadku na nartach zresztą jeżeli znasz teren i wiesz, że masz małe szansę w coś przywalić lepiej w sposób mniej lub bardziej kontrolowany się zsuwać/rolować niż za wszelką cenę starać się zatrzymać bo właśnie wtedy można nabawić się kontuzji.
Użytkownik Mitek edytował ten post 29 styczeń 2016 - 13:19
#8
Napisano 29 styczeń 2016 - 13:25
Ale ja nie neguję, że umiejętności doświadczonego narciarza pozwalają mu by wyjść cało ze zdarzenia chociażby takiego jak przedstawione na filmie. Bronię jedynie tezy, że nawet posiadając nieprzeciętne umiejętności, nieprawdopodobną sprawność fizyczną, to może się zdarzyć coś, że nawet tak świetne przygotowanie, które pozwala nam na podejmowanie ryzyka, które dla zwykłego śmiertelnika leży jedynie w sferze fantazji może nie wystarczyć. Bo gdy zdarzy się sytuacja ekstremalna, a taka miała tu miejsce to oprócz posiadanych umiejętności, trzeba mieć jeszcze ten przysłowiowy łut szczęścia. W sytuacji z filmu wystarczyłaby niewielka zmiana w ułożeniu ciała i dziewczyna mogła skręcić kark nawet na puchu. Gdy lecimy z dużą prędkością to nawet woda jest twarda jak beton.
#9
Napisano 29 styczeń 2016 - 13:42
#10
Napisano 29 styczeń 2016 - 16:59
Miałem nieprzyjemność przeżyć dość solidny lot po odpadnięciu (stanowisko zjazdowe zlikwidowało się ( ) z ruchomym blokiem zaraz po obciążeniu liny - lot 8 m sunięcia po ścinie i 15 wolnego
Taki wolny lot - kilkanaście metrów (oczywiście zaplanowany) na linie dynamicznej, to jest to co tygryski lubią najbardziej .
#11
Napisano 29 styczeń 2016 - 18:22
Macie duzo racji - pamietajcie, ze wybor extremalnego terenu jest skomplikowanym procesem - jest caly sztab ludzi przygotowujacy teren do np mistrzostw w extreme skiing. ekipy mierza glebokosc I structure sniegu, wybieraja miejsce startu I potencjalne "lines".
Tak samo przy filmowaniu zawodowcow.......Nie ma slepego rzucania sie w nieznane jak to moga sugerowac te filmy.................
Oczywiscie , zawsze cos sie moze stac nieprzewidzianego....
#12
Napisano 29 styczeń 2016 - 19:12
Miałem nieprzyjemność przeżyć dość solidny lot po odpadnięciu (stanowisko zjazdowe zlikwidowało się ( ) z ruchomym blokiem zaraz po obciążeniu liny - lot 8 m sunięcia po ścinie i 15 wolnego
Taki wolny lot - kilkanaście metrów (oczywiście zaplanowany) na linie dynamicznej, to jest to co tygryski lubią najbardziej .
Cześć
Lot był przy zjeździe. Upadek na skały po 8 metrach zsuwania się i około 15 wolnego lotu nie jest fajny i lubiany - nawet przez tygrysy.
Pozdro
Użytkownik Mitek edytował ten post 29 styczeń 2016 - 19:12
#13
Napisano 29 styczeń 2016 - 19:33
Cześć
Lot był przy zjeździe. Upadek na skały po 8 metrach zsuwania się i około 15 wolnego lotu nie jest fajny i lubiany - nawet przez tygrysy.
Pozdro
Ja myślałem raczej o takim, że staję na krawędzi dachu, wybijam się i spadam kilka pięter niżej by trafić idealnie w otwarte okno. Wysokościówka to mój konik, kiedyś na hali sportowej pod dachem rozciągnęliśmy pajęczynę z lin i robiliśmy przepinki. Kolega za daleko pociągnął na krollu aż do węzła, przez co się zaklinował i walczył chyba ze dwie godziny żeby się przepiąć. Nie jest to łatwe gdy na dole stoi loża szyderców, a ręce coraz słabsze .
#14 Gość_Rillcora_*
Napisano 20 marzec 2018 - 22:13
Ale miał farta, tyle szczęścia to naprawdę
#15
Napisano 28 maj 2021 - 14:54
to i tak nie jest takie efektowne, całe szczećie ;p
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych