Wiesz Janie, do tych S doszedłem drogą prób i "błędów". Kupowałem różne narty (stale z nadzieją, że to właśnie te). Tak, że przeleciałem kilka marek i modeli. Przy okazji poznałem zacnego serwisanta, który handluje "używakami". Trochę forsy mi zaoszczędził bo za niewielką opłatą pożyczał mi różne dechy ale oczywiście S na składzie nigdy nie miał. Stockl omijałem ze względu na cenę, a specjalne "okazje" w ich wypadku raczej nie występują (czasem dają upust przy sprzedaży poprzedniego rocznika, ale dalej to wychodzi około 3tyś pln). Wreszcie się na nie szarpnąłem i naprawdę nie żałuję. U Ciebie w US jeździ się jednak w trochę innych warunkach (dużo by pisać) i czasem trudno je porównywać z Europą. To trochę tak jak z kolarstwem, zarówno szosowym jak górskim. Niby to samo (bo góra-śnieg-narty), a tak naprawdę to zupełnie inaczej. Mam b. dobre wspomnienia, ale nie chcę o nich pisać bo dla nas Europejczyków zabrzmiałoby to trochę bajkowo/niezrozumiale (pewnie czujesz dlaczego). Niby nie ma różnicy, a naprawdę jest kolosalna i bardzo trudno byłoby to wytłumaczyć (zresztą w obie strony). Dlatego zupełnie się nie dziwię, że tam jeździsz na znacznie dłuższych nartach niż my tutaj. To już tak jest i tyle, przekonywanie kogokolwiek jest zadaniem nieco utopijnym. Najlepszym dowodem (dla mnie) jest to, że po powrocie do Europy też jakoś zmieniłem zwyczaje.
Pozdrawiam
Zamieszczam przypadkowo sfilmowany (nie wiedziałem, że kolega mnie filmuje) na kompletnym luzie i bez żadnych ambicji popołudniowy ( stąd zmęczonko) przejazd. To na samej górze (lodowiec Kitzsteinhorn), tam gdzie są już tylko orczyki. Niestety na filmiku nie widać ani nachylenia stoku, ani związanej z nią szybkości.
Załączone pliki
Użytkownik Niko edytował ten post 25 październik 2015 - 06:53