hej Andrzeju, wydaje mi się że to właśnie jest sedno całych przemyśleń o bólach narciarskich
"szuraczy" i "zwozicieli"
prawdopodobnie nic nie będzie bolało
Trzebaby jeszcze doprecyzowac co znaczy szuracz i zwoziciel. W pewnym stopniu kazdy z nas nim jest, jednym i drugim. Ja staje sie zwozicielem, gdy jestem zmeczony, mam juz dosc jezdzenia, szuraczem jestem w trudniejszych miejscach, itd.
Swoja droga ludzie maja upodobanie do roznej jazdy i po czesci wynika to z ich charakteru. Moznaby nawet przypisac pewne jego cechy do stylu jazdy. I tak ambitny macho jezdzi szybko i bez przerwy, skrupulatny stoik pojedzie starannie, niezbyt szybko, wykanczajac skrety, czesto zatrzymujac sie dla podziwiania widoczkow, prymitywny ochlaptus pojedzie szybko, bezmyslnie i niebezpiecznie. Itd.
Kilka przykladow. W Cortina jezdzilem przez pewien czas z facetem z Bydgoszczy. Po 40-ce, silny przemyslowiec. Jezdzil tak, by jak najszybciej znalezc sie na dole. Kilka razy pojechalem za nim, by zrozumiec na czym polega urok takiej jazdy. I nie bardzo moglem go znalezc. Jak dla mnie - bezmyslne grzanie w dol. Ale jemu sie podobalo.
Inny przyklad. Ania (Aniouk), ktora obserwowalem ostatnio na Jawrzynie. Dopiero 3-rok jezdzenia. Widac ogromna detrminacje do wykonczenia kazdego skretu, by byl on mozliwie jak najlepiej wykonany, zadnego parcia w dol. Jechala dosc wolno, ale pewnie, czasami sie zatrzymujac. Czyzby ten sposob jazdy, pod kontrola, dobry technicznie, byl odzwierciedleniem jej charakteru? Podobny styl jazdy, precyzyjny, staranny, prezentuje moj syn i... zgadza sie on z jego charakterem.