12.03.2016. Drugi dzień wiślańskiej jazdy. Rankiem wychodzę na balkon, by organoleptycznie sprawdzić co to będzie.
resized_SAM_7349.jpg 162,24 KB
2 Ilość pobrań
Nie jest dobrze - wczorajsza mżawka przekształciła się w MŻAWĘ.
Kierujemy się do Nowej Osady. Parking prawie pusty, MŻAWA DALEJ PIZGA. Nic to - wyciągamy sprzęt i na stok.
Ostatni raz byłem tu...ho,ho,ho...a może jeszcze wcześniej. W każdym razie były tu orczyki. No i...już ich nie ma.
Dół wygląda dobrze. Jeśli to co widać - może być dobre.
resized_SAM_7353.jpg 59,32 KB
2 Ilość pobrań
Wyżej - niespodzianka:
resized_SAM_7355.jpg 60,31 KB
2 Ilość pobrań
resized_SAM_7357.jpg 91,5 KB
2 Ilość pobrań
resized_SAM_7359.jpg 55,11 KB
2 Ilość pobrań
Na szczęście to około 100 metrów - tu trzeba boczkiem, gdzie jest jeszcze biało.
Powyżej tego docinka - może być:
resized_SAM_7360.jpg 36,7 KB
1 Ilość pobrań
Jeździmy. MŻAWA PIZGA DALEJ. Śnieg mokry i ciężki. Jednak znikomy ruch pozwala na niczym nie skrępowane śmiganie.
Niestety - MŻAWA ma to do siebie, że wk***ia. Najbardziej przez to, że nie ustaje. Z każdym zjazdem ubrania stają się cięższe.
Krzesła nie są składane i ich gąbkowana powierzchnia nasiąka wodą. Moje super-gacie-markera z membraną o bardzo wysokich parametrach dają radę. Jednak - żona nie ma super-gaci-markera... Tylko jakieś nie-super-gacie -nie-markera.
No i - pupsko mokre... A wtedy co? Żona niezadowolona.- czyli nie jest dobrze - atmosfera robi się coraz bardziej gęsta...
Z tego też powodu robimy dłuższą przerwę na podsuszenie się przy palenisku w knajpie.
A MŻAWA jakgdybynigdynic: DALEJ PIZGA...
Teraz wypada napisać coś pouczającego. Piszę przeto:
Kupujcie super-gacie-markera. Albo inne super-gacie. Wtedy: dupa sucha. A jak dupa sucha, to wiadomo - żona zadowolona...Każdy chyba przyzna mi rację, że dupa sucha jest lepsza, niż dupa mokra. Nie wspominając już o niezadowolonej żonie...
Podsuszeni wracamy na stok. Zjeżdżamy jakieś 20-cia razy i...dupa mokra=ewakuacja.
Dodam tu jeszcze wątek kulinarny. Otóż po przebraniu się w suche ciuszki - udalim się do centrum Wisły, by odreagować MŻAWĘ... Zaparkowaliśmy przed nowym wiślańskim ośrodkiem Skolnity:
resized_SAM_7366.jpg 163,73 KB
3 Ilość pobrań
Niestety, śniegu brakło i padł martwy przed naszym przyjazdem. Może za rok...
Sugerując się z zasłyszanymi tu i ówdzie wieśćmi - odwiedziliśmy wiślański GS:
resized_SAM_7365.jpg 138,65 KB
2 Ilość pobrań
Miejsce funkcjonuje pod nazwą: JADŁODAJNIA WISŁA.
Prawdziwy PRL w 2016. Na stołach ceraty, z kuchni bucha para... Są na świecie miejsca, gdzie za taki stylizowany dizajn, trzeba sporo płacić, A tu nie. Jest autentyczny. Uchował się do dzisiejszych czasów i funkcjonuje. Chyba nawet nieźle - sądząc po ilości osób. Dlaczego warto znać to miejsce? Bo:
1. Jest wręcz nieprzyzwoicie tanie - dwudaniowy obiad z kompotem (a jakże:PRL!) i surówkami, które są dostępne w ilościach nieograniczonych: 13 złotych polskich. Dziennie do wyboru trzy zestawy. Śniadanie - 5 złotych polskich.
2. Porcje są nieeezwykle słuszne i konkretne rozmiarowo.
3. Pychota! Nie pamiętam, kiedy w knajpie nie miałem żadnych zastrzeżeń co do smaku/świeżości.
4. Oryginalny już dziś klimat minionych czasów - PRL, GS-y i takie tam..Młodsi narciarze już pewno nie kumają, o co chodzi...
No proszę...Okazało się, że sucha dupa i wizyta w GS-ie może przywrócić chęć do życia.