Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nasza glupota na nartach,


  • Nie możesz napisać tematu
  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
22 odpowiedzi w tym temacie

#21 marecki

marecki
  • Użytkownik
  • 1055 postów
  • Płeć:Mężczyzna
  • Imię :Marecki
  • Ulubiony stok:Blisko Domu

Napisano 20 październik 2009 - 15:38

Cześć Mitek,

myślę że bez względu na świadomość i umiejętności narciarza, zawsze taka jazda po lesie będzie bardzie niebezpieczna niż jazda po trasach, czy nawet poza trasami, dlatego uważam jednak to za głupotę ( większą czy mniejszą, no ale...) Jak wcześniej napisałem nadal na nią cierpię i nic nie jest wstanie mnie z niej wyleczyć :)
Nie neguję jej, tylko nazywam głupotą :) a delikatniej - głupotką :)
Obaj dobrze wiemy ile radochy i adrenaliny przynosi taka jazda :) :)

Walki na trasach i poza nimi pamiętam różne, to były czasy :)

Pozdrawiam

Użytkownik marecki edytował ten post 20 październik 2009 - 15:39

  • 0

#22 Gość_pytek 23_*

Gość_pytek 23_*
  • Gość

Napisano 25 styczeń 2010 - 20:52

Glupote to ja zrobilem w zeszlym tygodniu.Przy wyjezdzie z niebieskiej na czerwona widzac szkolke 3 latkow przede mna zagapilem sie na doslownie 2s,tylko moja instynktowna reakcja w lewo uchronila mala dziewczynka od staranowania przeze mnie.Przestraszylem sie nie na zarty cale szczescie ona nawet tego nie zauwazyla.
  • 0

#23 deczko inny

deczko inny
  • Użytkownik
  • 1860 postów
  • Płeć:Kobieta
  • Skąd:czarna d...ziura

Napisano 26 styczeń 2010 - 13:38

Hmmm, na nartach głupot staram się nie robić, bo te które popełniłem kiedyś skutkowały w sumie ok. dwoma latami zwolnienia lekarskiego, jedna operacją, półtoramiesięcznymi pobytami w szpitalach i dwoma idiotycznymi turnusami w sanatoriach, więc powiedziałem: koniec. ;)

Dalej będzie o głupocie i to wyjątkowej, bo popełnionej przez znającego się na rzeczy, do tego przed wyjazdem na narty.

W swoim życiu przygotowałem do jazdy setki nart, oczywiście zawsze zgodnie z prawidłami.

Piątek, zbliża się wyjazd do Ustronia. Krawędzie w moich nartach są w opłakanym stanie. U koleżanki małżonki zwanej potocznie Jolą jest trochę lepiej, ale jak już robić to hurtem.. Maciek bierze narty i jedzie do zaprzyjaźnionego serwisu wyrównać spody oraz odsłonić krawędź pazurem.

Potem zostaje tylko formalność, czyli przejechanie raszplą na 88 stopni i … parę innych drobiazgów. :)

W mieście korek, czasu ubywa i zostaje mi go tylko 15 minut na osiem krawędzi. Szybko w imadło, ostrzenie od góry do dołu (zaczyna się jarzyć czerwone światło), sprawdzenie, ok. brzytwa, połowa roboty zrobiona. Zostaje jeszcze parę głupot, czyli zlikwidowanie żyletki w postaci drutu, podniesienie krawędzi, złagodzenie przeostrzonych przodów. :D

Niestety czas się skończył. Jeszcze szybko przejechanie płynnym fluorem (takim od +60 do -120) :) i gotowe. Czerwone światło już się nie jarzy tylko świeci pełnym blaskiem, ale myślę sobie: jest -15 i sztuczny śnieg czyli będzie cholernie twardo, a może nawet lodowo, na nartach jakoś się tam trzymamy, więc w razie czego jakoś sobie poradzimy. :thumbsup:

Dzień następny. Jesteśmy w Poniwcu. Mróz spory, pogoda piękna, towarzycho rewelacyjne.

Ubieramy narty i siuuuch do wyciągu. Hehe, chcielibyśmy. :) Toko zgłupiało od mrozu i powiedziało „o nie”. ;)

Jakoś wyjeżdżamy na górę, kilka zdjęć i jazda na dół. Jest tylko jeden problem, narty jadą bardzo niechętnie (smar) i nie mają najmniejszej ochoty skręcać. Jak już skręcą to są nieprzewidywalne. Krawędzie łapią w najmniej oczekiwanych momentach. Jednym słowem masakra, cholernie niebezpiecznie i stracone dwa dni dobrej jazdy, a wszystko przez pośpiech i idiotyczne zadufanie w sobie. :)

Historia ta ma jeden plus, taki mianowicie że miałem okazję pojeździć na kompletnie spieprzonych serwisowo nartach, całe szczęście, spieprzonych własnoręcznie. Na różnych forach często czytałem opisy przygotowań nart i często te przygotowania wyglądały dokładnie tak jak ja to zrobiłem z ta różnicą, że opisujący byli zachwyceni efektami swojej pracy.

Wychodzi na to, że albo ktoś się mija z prawdą, albo nie odróżnia jazdy na dobrze zrobionej narcie od jazdy na zrobionej źle. Na wszelki wypadek więc ostrzcie narty u znających się na ostrzeniu, albo ostrzcie je sami, ale tylko w przypadku jeśli się na tym znacie. Filozofii wielkiej w tym nie ma, są jednak zasady których nie powinno się łamać, nawet z braku czasu.

Narka di

Użytkownik deczko inny edytował ten post 26 styczeń 2010 - 13:43

  • 0



Podobne tematy

  Temat Autor Podsumowanie Ostatni post



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych