Będąc zszokowanym zapowiedziami miłościwie nam rządzących o rychłym zamknięciu ON-ów, postanowiłem udać się w celach rekreacyjnych w pobliski Beskid - konkretnie do Istebnej. Na podobny pomysł wpadło mnóstwo rodaków, gdyż o 9.00 do kanapy trzeba było już swoje odstać.
No nic - pomyślałem - było przyjechać na 8.00.
Hop na kanapę i szybki rekonesans stoku z góry.
Wąsko, brązowe plamy .... bywało lepiej.
Dojeżdżam do góry i widzę, że nic nie widzę.
No nic - potraktowałem to jako kolejne urozmaicenie .
Pojeździłem, że 3 godziny Luda przybywało, trasa degradowała się błyskawicznie w dodatniej temperaturze.
Bardzo źle nie było. Wrócę tam jeszcze, kiedy Matołusz pozwoli.