Gdzie jechać po pracy w piątek? Beskid Śląski niby blisko, ale .... jeszcze bliżej jest przecież śląski Zermatt. Mam go na wyciągnięcie ręki.
Sport Dolina w Bytomiu (czyli dawne Dolomity Sportowa Dolina). Kawał stoku, może z 250 metrów stromizny . Działająca restauracja, odnowione otoczenie oraz alpejski mikroklimat . To wszystko, od tego sezonu sezonu, ma nowego właściciela, który stara się tchnąć życie w resort.
Musiałem tam pojechać i to nie pierwszy raz w tym roku.
Strony ośrodka:
https://www.facebook.com/sportdolina/
Parking 5 zł (poczułem się jak pod Jaworzyną przed laty) i karnet na 2 godz. za 25 zł. Godzina 19.00. Smogowi śmieję się w twarz. Jeździmy.
Mają już metr śniegu. Nie mierzyłem, ale może być, bo śnieżą kiedy się da. A i trochę dopadało z nieba.
Wieczorem na sztruks nie można liczyć, ale zawodowcom luźny śnieg nie przeszkadza
Działają dwa talerzyki, więc kolejki wyglądają mniej więcej tak:
Podróż na szczyt trochę zajmuje, więc można zająć się głupstwami - typu zdjęcia:
Dwie godziny mijają szybko. Akurat kiedy o 21.00 panowie od talerzyków informują: koniec. Jeszcze więc uwieczniam (nieco z boku) główny budynek ośrodka:
I'll be back.