Z waszych wypowiedzi wnioskuję że popełniłem kilka podstawowych błędów:
-za szeroki rozstaw nart chyba lepiej na bociana
-jazda na krechę za mocno obciążałem tyły w nadzieji że narty wypłyną
-skręt próbowałem tak jak na twardym obciążając przody-natychmiastowa gleba
-z uwagi na rodzaj nart slalomki marne szanse na wypłynięcie nart zagłębienie prawie cały czas po kolana
-nie potrafię wbić kijka przy skręcie-ucieka mi gdzieś głęboko.
podsumowanie-śniegu z gardła nie wydłubywałem ale było go w wielkiej obfitości wszędzie. Z
początku mnie to bawiło ale tylko pierwszą godzinę . Pierwsze próby zdecydowanie na szerszych nartach.Miałem do dyspozycji
65 i 75 pod butem.
oczywiscie na kazdej narcie da sie zjechac wszedzie - narty 80 pod butem sa obecnie bardzo waskie - na "glebokie" zwykle uzywam 110+ pod butem. Obecnie glownie Volkl Confession
lubie od czasu do czasu wlozyc wezsze, wlasnie po to, zeby glebiej sie zanurzyc w sniegu!
gleboki i sypki snieg - w zasadzie jedyna sytuacja, keidy nogi powinny byc razem - tym bardziej im wezsze narty - w bardziej przewianym i na szerszych i DLUZSZYCH nartach - daje sie wykarwingowac skret...
NIe wiem, czy mimowolnie, ale ostatni punkt jest wazny - prawidlowe KIJE - tzw najwazniejsze - wieksze koszyczki (tak sie to nazywa?) - baskets) - zwykle tez w glebokich sniegach dobrze jest zwiekszyc dlugosc kijow mw o 5 cm - ale koszyki najwazniejsze - wtedy masz lepsza "podporke" zwlaszcza, gdy jezdziesz po b stromym i musisz w zasadzie skakac z jednego skretu w drugi..
Co do sniegu - zobacz moja ostatnia relacje: pierwszego dnia na gorze - mokry, ciezki snieg, ale w sumie bardzo szybki (na dole hamowal) tzw creamy - nie wiem jak to nazwac po polsku czy eskimosku - no jak maslo…...
wieczorem w czwartek temperatura spadla i ciezki zmienil sie w puch, wiec w piatek przed poludniem - puch, bo nadal dosypywalo……...
Jak pisalem, mialem ochote na heli, ale kombinacja mokrego, ciezkiego sniegu, pozniej spadek temperatury przy dosc silnym wietrze i na to swieza dawka sniegu - to poziom 4 a nawet 5 - w takich warunkach lawiny schodzily samoistnie, takze w obrebie osrodkow - tylko debil poszedl by na skinns - nie mowiac o heli
w sobote natomiast dorwalem sie do nieprzejezdzonych sniegow nagromadzonych w ciagu ostatnich 2 dni - nie wspominam , jaka byla zabawa!!
ale - o roznorodnosci sniegow- wzialem np ten trawers: Road to Provo…..tam jest wiele zlebow i bylo swietnie - gleboko, stromo i puszyscie….
gdy przetrawersowalem dalej, nie odmowilem sobie jazdy po lawinowych debris (zawsze powoduje to przyspieszony rytm serca) - jazda po lawinisku to juz zupelnie inny kosmos - baaaaardzo zdradliwa - bo sa bryly sniegu, zwykle sie je rozbija lub nie…..trzeba byc przygotowanym na wszystko.
po przejechaniu lawiniska, w tym fragmencie gor, zdarzaly sie tez platy lodu - ten ciezki, zamarzniety snieg, ktory spadl w czwartek byl odsloniety, bo ten nowy snieg absolutnie sie nie trzymal na nim…...
Byly to chyba moje najbardziej roznorodne 3 dni w sensie sniegu, ktore spedzilem na nartach...
Użytkownik jan koval edytował ten post 31 marzec 2018 - 15:32