No to w końcu czas na upragnione narty i wyjazd do Ischgl. Na miejsce dojechaliśmy w sobotę ok. 17.30. Z Gdańska wychodzi jakieś 1360 km. Po drodze wzięliśmy jeszcze nocleg w Lipsku. Blisko autostrady i w całkiem znośnej cenie. Za dwie osoby ze śniadaniem 67€. Tak jak wcześniej napisałem, na miejsce dojechaliśmy ok 17.30 a nasz apartament znajduje się w miejscowości Mathon ( to jest pomiędzy Ischgl a Galtür). Jego nazwa to Fliana. Szczerze mówiąc szału nie ma - mały pokój z aneksem kuchennym i łazienką. Ale w zasadzie człowiek nie przyjechał siedzieć w pokoju, tylko pojeździć Aczkolwiek ... ale o tym za chwilę. W dzień przyjazdu od wieczora zaczęło sypać śniegiem i z rana widok nie napawał optymizmem. Zwłaszcza, że prognozy pogody mówiły, że sypać ma cały dzień i pół nocy. W każdym bądź razie widok z rana prezentował się właśnie tak:
No ale według komunikatów wyciągi miały działać, więc ruszyliśmy. Zaparkowaliśmy na krytym parkingu przy gondoli A2 (Pardatschgratbahn). Cena 7€ za cały dzień.
Na górze niestety mało pomyślnych wiadomości. Otwarte tylko kilka tras. 3-4 niebieskie i chyba 2 czerwone. Warunki nie były ciekawe. Cały czas padało a do tego wiatr osiągał prędkość 34 km/h (według wskazań na tablicach informacyjnych) pojeździliśmy trochę niebieskimi i dwa razy czerwoną 1-ką i 1A do samego dołu (tam gdzie startuje nasza gondola)
Kilka zdjęć z niedzieli...
Od razu napiszę o dzisiejszm dniu i mam nadzieję, że ostatni raz tak mało.
Od rana opady deszczu i temperatura 0°C. Niestety wszystkie ośrodki pozamykane. Zagrożenie lawinowe 5 (w 5-cio stopniowej skali). Trudno, trzeba jakoś przełknąć tą gorzką pigułkę. Warunki obrazuje fakt, że nawet droga do Galtür jest zamknięta - co widać na obrazku niżej
No nic, czekamy do jutra... Podobno ma przestać padać i nawet słońce ma się pokazać
Nadzieja umiera ostatnia....