Ostatni watek Marty o Solden i reakcje bioracych udzial w dyskusji, wywolaly u mnie refleksje dotyczaca mojego podejscia do szeroko rozumianego narciarstwa, a scisle do zmian i ewolucji, ktora przez te wszystkie lata jezdzenia na nartach przeszedlem. Jak wiecie, zaczalem bardzo wczesnie i bardzo zdecydowanie. Jako 14-latek, ledwie umiejacy zjechac z niewielkiej gorki, na marnym sprzecie, zostalem zabrany przez ojca na Kasprowy. Takie wrzucenie na gleboka wode. Przezylem. Potem bylo juz normalnie. Na nartach jezdzilem z entuzjazmem mlodego wilka. Jak najszybciej, jak najwiecej, zadnych przerw. Trasy jak najtrudniejsze. Glownie Kasprowy, bo takie w tamtych czasach koniec lat 60-tych i poczatek 70-tych byly mozliwosci. Na dwutygodniowe ferie jezdzilo sie do Szczyrku. I jezdzilo sie na calego. Na rozkoszowanie sie czyms innym niz zjezdzanie w dol, byl czas wieczorem. A i wtedy glownie rozmawialo sie o nartach, technikach jazdy, sprzecie. Swiadomie pojechalem na kurs pomocnika PZN, mniej na kurs instruktora. Po prostu kolezanka nie mogla pojechac i zaproponowala mi swoje miejsce. Prowadzilem potem kilka kursow tu i tam, uczestniczylem w kilku tzw. "rozjezdzaniach instruktorow" - czyli kursach doszkalajacych. Ale uczenie innych narciarstwa nigdy nie bylo moja potrzeba a tym bardziej pasja.
Po tym okresie intesywnego jezdzenia bez opamietania, przyszly czasy spokojniejsze. Dzieci, praca, brak czasu. Na narciarstwo nie zostawalo go duzo. Zreszta nalezalem do tych, ktorzy chca spedzac z rodzina i dziecmi jak najwiecej czasu. Nie wyobrazalem sobie bym mogl egoistycznie zostawic towarzystwo i pojechac samotnie. Jezdzilo sie wiec razem na te 10-14 dni w roku, do Bialki, Bukowiny, a potem przez kilka lat w Alpy w czasach, gdy mieszkalismy we Francji. Troche uczylem wlasne dzieci, od czasu do czasu zdarzylo mi sie gdzies zaszalec, ale glownie bylo to spokojne, rodzinne nartowanie.
Pozniej, w nowym XXI wieku, gdy dzieci byly juz duze, samodzielne, procz standardowych wyjazdow tygodniowych do Slowacji, lub pozniej - w Alpy, dosc czesto wyjezdzalem, sam lub z kolega, na jednodniowe wypady na polskie lub slowackie stoki. Sporo tego bylo. Zawsze jezdzilem dobrze technicznie, ale raczej spokojnie i malo agresywnie, choc czasem zdarzaly sie szalenstwa. Trasy raczej trudne, czerwono-czarne. Lubilem tez pojezdzic obok trasy, choc nigdy nie byl to freeride, jak bysmy to dzis powiedzieli. Malo przerw, duzo jezdzenia, choc proporcje nie byly juz tak jednoznaczene jak w latach mlodosci.
A dzis, gdy dobijam juz 66 roku zycia? Od dobrych kilku lat zaczynam dostrzegac w narciarstwie rzeczy i momenty, ktorych wczesniej nie docenialem, a nawet nie zauwazalem. Po pierwsze, jeszcze bardziej zaczalem podziwiac gory i ich otoczenie. Wczesniej tez bylem wrazliwy na ich piekno, ale teraz zdecydowanie bardziej. Do tego doszla ochota i potrzeba fotografowania i filmowania. Procz samych gor zaczalem interesowac sie miejscem, w ktorym nocuje, lokalnymi ciekawostkami, ludzmi, zwyczajami, nie mowiac o specjalach jedzeniowo-pitnych. Pamietam do dzis festyn w Bormio, gdzie raczono nas roznymi gatunkami tamtejszych likierow. Po drugie, doszlo do mnie, ze narciarstwo to swietny czas na poglebienie wiezow rodzinnych. Swieta Wielkanocne spedzone kilka lat temu w Kappl z dziecmi, ich wspolmazonkami i tesciami, moja siostra, msza celebrowana w lokalnym kosciolku (jaki porzadek w kolejce do komunii) to bylo swoiste apogeum owej nowo odkrytej i poglebionej rodzinnosci narciarskiej. Po trzecie, sposob jezdzenia. Wciaz nie obijam sie w jezdzie, nie lubie sie zwozic po stokach, wciaz lubie jezdzic krotkimi, dynamicznymi skretami, ale bardzo polubilem przerwy w waskim gronie, polaczone z niewielka konsumpcja alkoholu. Te przerwy, w czasie ktorych czujemy, ze jestesmy razem i jest na ze soba dobrze, sa dzis dla mnie wiecej warte niz samo zjezdzanie. Troche w tym przejawow starosci (choc kondycji nie brakuje), troche melancholii, ale tak wlasnie jest. Sam jestem ciekaw co jeszcze w narciarstwie odkryje lub docenie. O ile oczywiscie zdrowie pozwoli mi go dalej uprawiac. Mysle, ze bedzie to radosc z jezdzenia z wnukami i uczenia ich.
Użytkownik o_andrzej edytował ten post 18 kwiecień 2016 - 13:56