Jasne, tylko, że kolejne 100tysięcy rocznie przyjechało by na wakacje zobaczyć czy rzeczywiście w tych Stanach tak fajnie. Takich ludzi jak ja, którzy dla zasady tam nie pojadą bo nie będą się prosić o możliwość wydania swoich pieniędzy u nich.
Proszę nie weźcie tego, co napiszę poniżej, jako krytykę, ale wydaje mi się, że warto to powiedzieć.
W ruchu bezwizowym prosi się dokładnie tak samo, tylko na granicy, bo brak wizy jest wyłącznie w teorii, a jedyne, czego ma się więcej, to obawy, czy nie zostanie się zawróconym na kontroli paszportowej ze względu na brak wstępnego screeningu w konsulacie/ambasadzie. Ryzyko zawrócenia na granicy w ruchu
bezwizowym jest
większe, podróżującemu nie przysługują
żadne prawa, maksymalny pobyt jest
krótszy (3 miesiące bez wizy, 6 miesięcy z wizą) i korzyści z tego rozwiązania są dla podróżującego wyłącznie
pozorne (i bardzo często wykorzystywane do gierek politycznych). Nie odbieram procedury wizowej jako proszenie się, a jedynie jako niezbędną procedurę, którą zawdzięczamy nielegalnym wyjazdom zarobkowym m.in. naszych krajan. Do domu nie zapraszamy byle przybłędów, chcemy wiedzieć kim są nasi goście, a procedura wizowa to właśnie taka forma przedstawienia się i zaprezentowania kim się jest. Nawiasem mówiąc, jak pokazują ostatnie wydarzenia, Europie również taka procedura by się przydała. Wolę mieć w paszporcie wbitą informację „według mnie gość może wjechać, nie jest terrorystą, ma czystą kartotekę, więzy z krajem i fundusze, aby utrzymać się podczas pobytu w USA”, którą urzędnik na lotnisku jedynie weryfikuje niż przechodzić całą procedurę na miejscu. Jeszcze słowo o logice „nie będę się prosił, bo” ma sporą wadę. Idąc do pracy trzeba przejść procedurę rekrutacji. Czyli co, nie prosimy się, bo... Nie zaproszę dziewczyny na randkę, nie będę się prosił, bo... Szybko brakuje argumentów.
Wypominanie wprowadzenia wiz dla Amerykanów świadczy o pewnego rodzaju unikaniu całościowego ujęcia problemu. USA nie próbuje zniechęcić turystów, aby chronić swój kraj usiłuje zminimalizować nielegalną imigrację z krajów, z których napływają nielegalni imigranci, co było, jest i będzie dla tego państwa gigantycznym problemem (ale z drugiej strony też pewnego rodzaju ratunkiem w przypadku najgorzej opłacanych prac, których wielu miejscowych nie będzie wykonywać za tak niskie pieniądze). Wprowadzenie wiz do Polski dla obywateli USA byłoby czystą zemstą polityczną, która zemściłaby się wyłącznie na polskim budżecie, ponieważ Amerykanie przyjeżdżają do Polski, poza nielicznymi wyjątkami, głównie w celach turystycznych. Dlatego zawsze bardzo dziwi mnie, dlaczego tę kwestię wiz dla Amerykanów się w ogóle podnosi.
Co ciekawe takie ostre podejście do wiz mają w moim doświadczeniu dwa typy osób, bo takie rozmowy pojawiają się nader często wśród znajomych i rodziny, a rozmówcy są zawsze święcie przekonani, że w ruchu bezwizowym kupujemy bilet, lecimy i nas przyjmują z otwartymi ramionami. Nie można być w większym błędzie. Te dwa typy osób to osoby, którym kiedyś odmówiono wizy (co nieco zrozumiałe, bo w ich mniemaniu wizę powinni otrzymać, ale nie potrafią się zdystansować i zrozumieć, dlaczego została im odmówiona, np. ponieważ pod względem wieku, sprawności fizycznej, pochodzenia społecznego i wykształcenia spełniali parametry typowego imigranta zarobkowego) lub osoby, które o wizę nigdy się nie starały. Nigdy nie słyszałem, aby jakakolwiek osoba, która wcześniej otrzymała wizę, narzekała na procedurę wizową.
Zawsze bardzo chętnie wracam do Stanów ze względu na rodzinę, ludzi i krajobrazy, niestety przez relacje Kuby coraz bardzie wygląda na to, że będę musiał do planowanych wycieczek letnich dodać kilka zimowych.