Już wyjechaliśmy z Tonale. Wysyłam nowy widok z górnej stacji kolejki na Presenę:
20160131_110056.jpg 132,13 KB
2 Ilość pobrań
Wyjechaliśmy w pełnym opadzie śniegu (niedziela przed południem). Dzielni narciarze jednak zjawili się tłumnie. Fajnie, że następni będą mieli świeżą warstwę
Wczoraj był dzień różnych zawodów. Aż przyjemnie było patrzeć na tylu świetnie jeżdżących narciarzy. Bardzo mi się podoba ta aktywność sportowa we Włoszech. Dużo też było polskich wyjazdów zorganizowanych, może ktoś z uczestników nawet czyta nasze forum
Wyjazd był bardzo udany, trochę mi przeszkadzała ilość ludzi na trasach. Moje narty zasadniczo potrzebują dużo miejsca na pokazanie pełnego wachlarza możliwości. Wczoraj rano na pustej trasie dawały czadu. Jeździliśmy z rozgrzewającymi się ścigantami, starając się jeździć pojedynczo. A potem zrobiło się niebezpiecznie, bo to były już za duże prędkości, na przykład przy 3 narciarzach we wzajemnym zasięgu "rażenia".
W każdym razie jestem zadowolona, bo udało mi się osiągnąć stan cięcia pół-lodu krawędziami (dopiero wczoraj, w ostatni dzień wyjazdu!), a dzień wcześniej zsuwałam się na czymś takim w Ponte di Legno, klnąc w duchu . Czyli krawędzie nie były tępe, tylko zbyt słabo dociśnięte, a narty pochylone Niestety udało mi się to na pustym stoku i przy prędkości, której nie umiem w pełni kontrolować manewrując między tłumem narciarzy
Przy mniej nachylonych stokach i na miękkim śniegu wystarczają mniejsze prędkości.
Aaaaa, ale na Presenie dalej się jeździ bardzo szybko, tylko że tam jest tak fajnie, że jakoś niestrasznie nawet przeturlać się w razie upadku.
No i nie wiem jak to wyjdzie "w praniu" ale nie bardzo się moim zdaniem sprawdza kubełek na Presenę jako wyciąg narciarski. Na samym szczycie duje jak pieron, trasa zjazdu jest identyczna jaka była przy orczykach. Zjazd jest szybki, potem trzeba odpiąć narty, wejść na stację pośrednią, .....i czekać na pusty kubełek - w naszym przypadku na 3 miejsca, co wydłuża czekanie. Potem pewnie byśmy się dzielili na grupy (1 osobową i 2-osobową), ale nie robiliśmy tego, bo nas ten cały proceder zniechęcał. Kiedy się jeździ ciągiem na nogach (trasa-orczyk-trasa) bez odpinania nart, to się chce, a kiedy trzeba za każdym razem odpiąć narty, targać je (moje są ciężkie), machać nimi, żeby trafić w tę dziurę przy drzwiach kabinki, ogrzać się w kabince, a potem zderzyć z zimnym wiatrem, dojechać do trasy, no......trochę się odechciewa, bo trasa jest krótka.
Użytkownik hintertux edytował ten post 07 luty 2016 - 16:08