Chyba Mitku nie zrozumiałeś tego co napisałem do ciebie dzisiaj na priv. Wiem ze twój post odnosi się do wpisu J@n-a, ale poprzez wspólny mianownik "kolejny", także do mnie. Użyte określenie "kolejny mistrz" ma tu ewidentnie zabarwienie pejoratywne.
Szkoda, wielka szkoda, a już miałem nadzieje ze się zrozumieliśmy.
Cześć
Ale ja nie pisze do Ciebie tylko do Janusza więc przestań bo uznam Twoje branie wszystkiego do siebie za chorobliwe Witek.
Przeczytaj spokojnie i pomyśl:
"tak jak bym siebie widział - na wyjazdach grupy rodzinnej (kobiety, dzieci, nowicjuszki i nowicjusze) zawsze jestem ogonem
natomiast gdy wyjazd w tzw. męskim gronie to zazwyczaj pierwszy :alegosc:"
Zwróć uwagę na nawias: kobiety i dzieci - co to ma do sprawy. Pisze się słabsi narciarze i wystarczy. Znam osobiście co najmniej kilkoro dzieci w wieku podstawówkowym za którymi Janusz nie utrzymałby się nawet 4 skrętów o technice ogólnej nie mówiąc.
Mojego syna puszczę z każdą grupa jako opiekuna i każdemu dorosłemu powiem, że ma się go słuchać jak boga bo On umie jeździć a ich nie znam - zresztą robiłem tak z musu nie raz.
Co ma za znaczenie płeć czy wiek w kwestii umiejętności narciarskich?
Jak mi to wytłumaczysz to odszczekam natychmiast.
I drugie:
Jeżeli czujesz się odpowiedzialny za grupę rodzinę czy kogokolwiek to albo jesteś w stanie w sposób szybki nauczyć ich jazdy na takim poziomie żeby nie trzeba było ich pilnować i się o nich bać. Dobierasz im takie stoki na których czuja się pewnie i nie ma problemu opieki. Żeby to osiągnąć natomiast musisz ich uczyć a żeby ich uczyć musisz jeździć przed nimi - wybór śladu, taktyka poruszania się po stoku, wzór techniczny do naśladowania i wiele innych oczywistych rzeczy o których pisałem dziesiątki razy. Jeżdżąc za rodziną nikogo niczego nie uczysz i - co przede wszystkim najważniejsze - niczemu nie jesteś w stanie zapobiec co możesz uczynić jadąc przed kimś.
Ale... żeby świadomie jadąc przed kimś chcąc coś mu przekazać nie możesz grzać na pałkę przypadkowym stylem tylko jechać w sposób bardzo uporządkowany i przemyślany - a więc sobie nie pojeździsz. Co innego za kimś - można poczekać aż wszyscy zjadą i się wyluzować.
Prawdziwa dbałość o grupę to prowadzenie jej w taki sposób aby nikomu nic się nie stało a nie aby pomóc już po tym jak się stanie. Jeździłem z grupami ponad dwadzieścia lat i NIGDY nie miałem żadnego zdarzenia na stoku w którym ucierpiałby ktokolwiek za kogo byłem odpowiedzialny więc coś na ten temat wiem.
To tyle jeżeli chodzi o taktykę opieki nad grupą. Być może teraz - choć temat z konieczności potraktowałem pobieżnie - zrozumiesz dlaczego takie twierdzenie mnie nie tylko bawią ale i denerwują.
Do tego podtekst (kobiety, dzieci, nowicjuszki, nowicjusze) wymienieni jednym ciągiem jest dla mnie dość oczywisty a pisane w ewidentnej opozycji do "męskiego grona" w którym "jestem pierwszy" rażąco bo chłopięcemu śmieszny. Ten podtekst pojawia się w dziesiątkach jeżeli nie setkach postów na forach i - tak jak Ci wcześniej napisałem - będę go tępił jako krzywdzący dla wielu osób. Być może nie mam racji i większość czytających go dziewczyn uznaje taką wymowę za naturalną ba... nawet chwalebną - cóż za piękna męska postawa opiekuna spolegliwego ( może i byłaby taką gdyby o niej ciągle nie wspominać w opozycji do "prawdziwej męskiej jazdy").
Pozdrowienia