W tym sezonie sezon narciarski zaczynamy od Arosy (1800m npm)- malowniczej miesciny polozonej nad jeziorkiem Obersee.
Wyladowalismy w Zurichu wraz z dlugo oczekiwanymi opadami sniegu.
Z lotniska ladujemy sie w pierwszy lepszy pociag na Dworzec Glowny w Zurichu, nastepnie lapiemy pociag do Chur (1h 15min) i stamtad pociag do Arosy (1h 1 min). Wszystko oczywiscie dziala jak w przyslowiowym szwajcarskim zegarku (w obie strony)
Mieszkalismy w hotelu Holiday Villa (http://www.posthotel-arosa.ch/) 20 metrow od dworca i tyle samo od dolnej stacji koleki na Waissehorn (na nartach wjezdzalo sie niemalze do ski room). Wg mnie najlepsza lokalizacja w miescie.
Pogoda byla zroznicowana - sporo swiezych opadow na poczatku wyjazdu, pozniej mroz i slonce.
Kolejki do wyciagow pojawily sie dopiero w Nowy Rok i nastepnego dnia.
Niestety nie wszystkie trasy (ogolem 225km) byly otwarte. Stopniowo otwierano coraz wiecej, ale nie szlo im to zbyt sprawnie. Byl to pierwszy wyjazd w Alpy kiedy widzialem armatki sniezne pracujace non stop w czasie dnia. Niestety ratraki nowych trasy nie przygotowywaly zbyt szybko, czesto narciarze byli szybsi i sami sobie trasy wytyczyli bo po 2 dniach opadow ze sniegiem juz problemow nie bylo.
To drugi sezon kiedy Arosa jest polaczona z Lenzerheide, rewelacyjna kolejka gondolowa.
Wyglada to naprawde imponujaco - 2 gondole, zupelnie niezalezne od siebie (czasami dziala jedna, czasami 2). Jedna nie musi czekac na druga.
Szkoda tylko ze rownie dobrze Lenzerheide nie jest polaczone z ... Lenzerheide
Niestety nie udalo nam sie przebic na zachodnia strone osrodka mimo 2 prob.
Podobno najlatwiejsze polaczenie wiaze sie z przejazdzka ski busem, a na to braklo nam czasu i ochoty.
Z tego co zaobserowalismy jednak wiecej ludzi pchalo sie do Arosy niz odwrotnie.
W Arosie jednak wiecej slonca bylo i latwiejsze trasy.
W Lenzerheide slonce pojawialo sie dopiero pozniej a na nizej polozonych trasach pojawialy sie mineraly.
Najwiecej radochy jednak sprawiala jazda z synem, ktory poczynil w tym roku niesamowite postepy.
Czerwone i czarne trasy przestaly mu sprawiac problem - nawet na koniec dnia kiedy pojawialy sie na nich mongoly ( to takie moguls - ang muldy).
Jazda po nartostradach niebieskich zaczela go nudzic i trzeba bylo mu wyszukiwac trudniejsze tras, lub uciekac poza trase, miedzy drzewa, w swiezy puch i na mini skocznie.
Kilka zdjec z wyjazdu:
Tak wyglada prawdziwa zima:
Polaczenie z Lanerheide:
Poza trasa:
Armatki w akcji:
Nad chmurami:
Wschod slonca:
I zachod:
Wiecej w galerii: