Warto poruszyć ten temat ponieważ często u niektórych wywołuje paniczny strach. Mimo najlepszych chęci właścicieli stoków są takie sytuacje. Z góry zastrzegam że nie mówię tu o całych trasach mocno zlodzonych. Najcześciej sytuacja wyglada w ten sposób że trafiamy kilkunastometrowe powierzchnie faktycznie zlodzone. Ja pokonuję takie specjalne odcinki następujaco : szerzej ustawiam narty
- jazda na dwóch krawędziach
- ostre krawędziowanie prawie
tak jak w skręcie stop
- starać się docisnąć narty
- nie zwalniać nadmiernie.
A jeżeli już przytrafi się ześlizg nie panikujmy po chwili narta złapie krawędż i po strachu.
I jeszcze o nie oczekiwanych trudniejszych,pochyłych zjazdach.Często na progu takiego zjazdu stoi grupka niezdecydowanych.
Mój sposób a raczej to co przejąłem od starych wyjadaczy: podjechać trawersując zbocze z krawędzi przełomu ocenić sytuację i jazda bez zatrzymywania się.
Większość problemów tkwi w głowie-stojąc i patrząc w dół nie potrzebnie się nakręcamy.
Śmieszne są sytuacje gdy kilka osób domaga się zamknięcia "trasy" dotyczyło to sytuacji na Czarnej Górze i to trasa F1 i F2 dla tch którzy nie znają obiektu to powiem 370m i prawie zero spadku.
Jak powiedział Mitek narciarstwo nie jest sportem bezpiecznym i tą świadomość trzeba mieć.
Jak wy radzicie sobie na lodzie?
Pozdro dla wszystkich czekającch na otwarcie sezonu.