Jest drobna różnica. Zamyka się ich po. A mam wrażenie, że Ty chciałbyś przed..
Dal Mnie zamykanie po fakcie nic nie daje. Co Ci z tego że koleś który zabił Twoje dziecko siedzi w więzieniu. Czy to wróci mu życie? Wiem to ostry przyklad ale tu nie chodzi o to żęby kogos karać po fakcie a o to żeby było bardziej bezpiecznie.
Wszystkich chcesz zamknąć? Przecież każdy może zabić (tfu, odpukać!) Twoje dziecko, Ty też. Wypadki się zdarzają.
Pewnie byłoby można wprowadzić narciarskie prawo jazdy. Tylko co to zmieni w kwestii bezpieczeństwa? Moim zdaniem nic. Przecież drogowi zabójcy to nie są (generalnie) dzieciaki z podstawówki, które podprowadzają rodzicom auta z garaży. To najczęściej ludzie, którzy ukończyli kursy i pozdawali państwowe egzaminy.
[Ale Mirek nie chce tłumaczyć sparwcy. On chce nauczyć dziecko unikania wypadków, przede wszystkim. Tak myślę.
Dzieki za troske. Na szczęście ma na tyle glowę na karku, że jestem o niego spokojny na trasie. Unika tłoku jak może wybiera dobrą linie przejazdu a jak jest tłok to po prostu jedzie lasem. A Mirka między wierszami juz się nauczyłem czytac trochę
To ja mam prośbę: przeczytaj jeszcze raz. Ale tym razem tylko to, co w wierszach. Zobaczysz, o czyim dziecku pisze Mirek
Widzisz, my naprawdę nie wiemy, co masz na myśli pisząc o facecie, który ścina Twoje dziecko z nóg. Ty to widziałeś, my nie. Dla nas równie dobrze może to być ktoś, kto stojąc w kolejce stracił równowagę. Widywałem takie sytuacje.
W ogóle to chciałbym, żeby w wątkach takich jak ten nikogo nie było trzeba czytać między wierszami i dochodzić, kogo lub co ma na myśli autor. I żeby wszyscy najpierw myśleli, a potem pisali, nie na odwrót. Ale pewnie prędzej zagram w meczu na Maracanie
Witam
Co do poczatku to jest to niemozliwe. Kontroluje to co robie na nartach i na 100% moge powiedziec, że ani swojegio ani czyjegos dziecka nie zabiję.
To jest włąsnnie dośc dobre do tych rozważąń pytanie. Na ile jesteś pewniem swoich dziłań na stoku?
Moim zdaniem powinno byc tak, że jeżeli jeździmy na stoku zatłoczonym, w miejscach niebezpiecznych, przy wyciągach, na połączeniach tras itd ta pewnośc powinna być 100%. Rozumiem to tak, że jedziesz w taki spaosób, uwazględniając swoje umijetności, że absolutnie kontrolujesz to co robisz. Nie ma mowy o przypadku upadku itd.
To tak jak z samochodem. Możesz jechać dobrze ponad 200km/h ale jedziesz 40 żeby byc absolutnie pewnym panmowania nad pojazdem.
Świadomośc włąsnych mozliwości to podstawa bezpieczeństwa.
Reglamentacja - to słowo włozył Mi w usta Mirek. Pytacie co ma oznaczać?
Ja rozumiem to jako absolutny brak przyzwolenia społecznego na zachowania niebezpieczne na stoku. Nie chce wprowadzac praw jazdy dla narciarzy ani innych szczegółowych przepisów bo te juz są. chodzi o to żebysmy my jako srodowisko wytworzyli w sobie cisnienie na eliminację zachowań niebezpiecznych. Jak:
1. Edukacja narciarska - aby każdy wiedział co jest niebezpieczne a co nie jest.
2. Uswiadomienie w jaki sposób mozna na zahcowania niebezpieczne reagowac.
3. Samoedukacja - czyli nauka i stosowanie w praktyce czegos co kiedys nazwłem taktyka bezpiecznej jazdy.
Piszecie żeby zacząc od właścicieli stoków a zacząc powinniśmy od siebie przede wszystkim.
Czytam fora narciarskie i jak widze po raz kolejny wpis typu: "leciałem pełna pyta na krawędzi a tu nagle: wyjechał Mi z lasu albo stoi i rozmawia albo siedzi parapeciarz i ledwo sie wyrobiłem" to mnie krew zalewa bo gśc pisze w dziale bezpieczeństwo a sam jak widac nie ma pojęcia o sprawie.
Dla tego typu narciarzy reglamentacja obowiązkowa.
Mirek wielokrotnie pisał jak On korzysta ze stoków - wychodzi rano gdy nikogo nie ma i wtedy daje na maksa bo poźniej już sie nie da - 100% racji. Z tym że później da sie tylko trzeba zmienic technike: nie da sie jechac pełnym skretem na zatłoczonym stoku choćbys miał cztery pary oczu Mirku. Trzeba zmienic technike na smig na przykład albo iść poza trase albo poczekac aż będzie pusto. Innej rady nie ma.
Oczywiście to sa pobożne ( czy ateista może miec pobożne ) zyczenia i dlatego musi byc reglamentacja - czyli eliminacja tych, którzy nie chcą, nie moga, nie wiedzą jak sie stosowac do norm bezpieczeństwa.
Jak ja przeprowadzic?
Najlepiej, wzorem alpejskich krajów, patrole policji stokowej powinny byc obecne wyszkolone i wynagradzane z pieniędzy gminnych i właścicieli stoków w odpowidniej proporcji. Powinien to byc obowiązek dla każdego własciciel aby o taki patrol zadbał, pod rygorem niedopuszczenia stoku.
Kto ma byc w patrolach. Wyszkoleni policjanci rekrutowani spośród instruktorów byłych zawodników, moga to byc instruktorzy szkół operujących na danym stoku po odpowiednim przeszkoleniu. Musza to byc ludzie bardzo dobrze jeżdżący na nartach z duzym doświadczeniem w ocenie techniki jazdy, niebezpieczeństw na stoku itd.
Nie wiem kogo zaproponujesz Mireku bo moja kandudature odzruciłeś zdecydowanie ale chyba logiczne jest że nie moga to byc jacys przypadkowi ludzie. Podstawa jest tu własnie umiejetnośc oceny zaawansowania technicznego narciarza bo to jest element oceny zagrożenia.
Tak to widzę w uproszczeni oczywiście.
Pozdrawiam