Pracując na końcu świata, a mając chwilkę wolnego postanowiliśmy ze znajomymi ruszyć pupska i poszukać jakiegoś stoczku. Wybór był niewielki. Górki w pobliżu maleńkie, ale na bezrybiu i rak ryba.
Wybór więc padł na Koszałkowo-Wiezyca.
Przyjechaliśmy więc z rana i oczom naszym ukazał się stok wielkości około 300m dość płaski.
Niby na mapie jest oznakowany w części na czerwono, ale to tak chyba dla ładnego koloru.
Kupiliśmy więc karnety za 80 zł ( 40 zjazdów)i ruszyliśmy. Kolejka z rana do talerzyków była tak na powiedzmy minutę stania więc ogólnie nie źle.Rozruszaliśmy kości dokupiliśmy jeszcze parę zjazdów ( aby być lepsi od Pazurka)i wieczorkiem wróciliśmy do Gdyni.