Cześć
(pisałem już sporo o nauce dzieci więc może na kocham tez kogoś zainteresuje)
Koledzy powyżej juz napisal;i troszke a Ja potwierdze jedynie, że przy małych dzieciach poniżej 4 czy 3 lat nauka spada głownie na barki rodzica.
Myslę, że przy dobrej indoktrynacji etap, o którym powyżej opisał nera mozna odbyc w domu. Ideałem absolutnie osiagalnym jest, że dziecko, które pierwszy raz wychodzi na stok wie jak sie ubieramy co jest do czego i jak to sie stosuje. Chodzić na nartach mozna w domu po dywanie tak samo jak na śniegu. W domu mozna tez pokazac pozycje zjazdową pozycje w skrecie, nauczyc manerwowania długa stopą, pokazać na czym polega slalom, jak się trzyma kijki (choc zaczynaja dzieci jeździć raczej bez i wprowadzamy je troche później).
Podsumowując poprze indoktrynajcę osiagamy to, że wychodząc na stok nasze dziecko wie juz wszytsko i nie może sie doczekac jak to wprowadzi w życie. Osobiście jestem zwolennikiem jeżdżenia praktycznie od razzu na normalnych stokach ograniczając do minimum walke na tzw. oslich łączkach. Chodzi przede wszystkim o to, że mały narciarz od razu czuje sie dorosle i pewnie, wie że nie jest traktowany jak maluszek i to mu imponuje i stymuluje do dlaszych działań.
Oczywiście rady te pracuje w wypadku rodziców, którzy sami jeżdżą na nartach (jeżdżą a nie zsuwają się) bo podstawą jest aby uczony i uczący byli na nartach i razem jeździli. Indoktrynacja tez razem a dlaczego nie?
Jeżeli dziecko stoi pewnie na naratch umie sie na nich obrócić, ustawic je w pozycji płuznej z niej wyjść, to właściwie możemy juz jechac na górę.
Nauke zaczynamy od razu od jazdy skretami łączonymi, to musi byc zasada, że na nartach skręcamy rytmicznie a nie jeźzimy prosto wpojona na poczatku.
Najlepsze efekty daje jazda pługiem tyłem rytmicznymi skrętami. Dziecko jedzie wyrównanym przez nas sladem, możemy prowadzić mu narty trzymajc je za dzioby, tak aby przekazywac do nóżek sposób ułożenia nogi w każej fazie skrętu (wygodne nie jest ale daje efekty najlepsze).
Nigdy nie wozimy dziecka między nogami, nie trzymamy za rękę z boku, nie stosujemy smyczy i innych okropieństw.
Gdy dziecko będzie juz popranie układac narty w skrętach pługiem próbujemy czy bedzie w stanie zapanowac samodzielnie nad prędkością i kierunkiem. Caly czas jazda pługiem przed dzieckiem , możemy podtrzymywac je za rączki ale raczej na zasadzie lekkiego odepchniecia a nie kurczowego trzymania.
Dzieco jak najszybciej musi poczuć i zrozumiec, że to ono steruje nartami i że one zrobia to co chce jak wykona odpowiednie ruchy.
Gdy wyczujemy, że ta chwlia sie zbliża możemy próbowac wyjeżdżąc ze Sladu który zakładamy cały czas pilnując aby jazda była łączonymi skretami z kontrolą predkości. Pamietajmy, że to poczatki więc musimy byc gotowi do natychmiastowej reakcji i pomocy nawet wtedy gdy wydaje nam sie, że juz jedzie samodzielnie i nie ma problemu.
Myslę, że przy dobrym prowadzeniu i zaangazowaniu możena nauczyc takiego dobrze zindoktrynowanego obywatela w ciągu dwóch trzech dni samodzielnej jazdy.
Oczywistym jest, że nic na siłę, że trzeba ilośc wysiłku i długość cyklu dostosowac do młodziezy, że trzeba sie wsłuchac w to co dziecko mówi i jak reaguję - to jest jasne. Pisałem raczej o stronie technicznej.
Każde dziecko jest inne i trzeba modyfkowac swoje zachowania w zalezności od zachowania dziecka ale schemat jest dobry bo sprawdzony.
Pozdrawiam serdecznie
Mitek
Użytkownik Mitek edytował ten post 20 listopad 2010 - 20:06