W tym roku padło na Liwę. Zamierzaliśmy w dniach 8-11 pokonać ja praktycznie od źródeł do ujścia. Plan był bardzo ambitny. Pierwsze 10 kilometrów jednoznacznie było określane tak w opisach jak i przez znających rzekę kolegów z Prabut jako praktycznie niedostępne.
Cóż, po sukcesie na Welu w zeszłym roku byliśmy pełni nadziei. Przygotowania pokazują że jest parę niewiadomych. Zdjęcia satelitarne w skali 1:1000 nie pozwalają miejscami na identyfikacje koryta. Pozostaje mapa i nos.
Początek jak zwykle – przed 7.00 w Nowym Mieście Lubawskim. Przepakowanie do Transita przyczepa ze sprzętem i w drogę.(1) 1.JPG 102,12 KB 7 Ilość pobrań Zamierzaliśmy zacząć na jeziorze Piotrkowskim. Niestety brzeg okazał się zarośnięty, jedyną możliwość – pakowanie na drodze, transport kajaków ze sprzętem 100 metrów po bagnistej łące i później jeszcze jakieś 50 po wędkarskim pomoście uznaliśmy za zbyt czasochłonną i niebezpieczną ze względu na Gostysiowe kłopoty z błędnikiem.
Po zbadaniu terenu start wypadł w końcu mniej więcej w połowie odległości między jeziorami Piotrkowskim a Januszewskim na rzece właściwej.(2) 2.JPG 124,2 KB 10 Ilość pobrań Szybkie pakowanie, piwo dla wody(3) 3.JPG 114,12 KB 12 Ilość pobrań i dla pokrzepienia ducha, cumka w rękę i holujemy.(4) 4.JPG 96,45 KB 12 Ilość pobrań Już po 200 metrach pierwszy dzik przebiega drogę jakieś 20 metrów ode mnie, właśnie dlatego warto!!!
Po kolejnych 100 metrach mostek na drodze leśnej i przeniosła (5) 5.JPG 157,36 KB 11 Ilość pobrań i dalej holowanie. Teren dziki i niedostępny. Niestety dno staje się grząskie i nie pozwala normalnie iść. Siadamy więc do kajaków i przeciągamy przez bagno chwytając się resztek słupków regulacyjnych. Po 100 metrach trochę puszcza ale po chwili rzeka kończy się betonowym przepustem pod skarpą. Zaskoczenie bo na mapie rzeka jest odkryta. Kolejne przeciąganie prze las jakieś 50 metrów do mostka. Stąd mamy do jeziora około 200 metrów. Niestety po 100 metrach rzeka niknie w przyjeziernych bagnach. (6,7) 6.JPG 156,82 KB 10 Ilość pobrań 7.JPG 116,66 KB 8 Ilość pobrań Próby sondowania kończą się zawiśnięciem na wiośle i kąpielą po pachy w borowinach.(8) 8.JPG 118,46 KB 9 Ilość pobrań Sondujemy dwa kierunki i na obu jedyna możliwość to karczowanie z kajaka. Szybka narada i decydujemy że będzie to zbyt czasochłonne. Postanawiamy cofnąć się do ostatniego mostka i znaleźć obejście prze las. Po 30 minutach droga zostaje odnaleziona i wstępnie oczyszczona. Najpierw jakies 150-200 metrów na wózeczku (9) 9.JPG 125,92 KB 12 Ilość pobrańa później jeszcze około 100 przez las. Zabawa jest przednia a wyłaniające się słońce jeszcze polepsza humory. Po godzinie komplet kajaków nad wodą.(10) 10.JPG 126,11 KB 10 Ilość pobrań Jeszcze tylko pokonanie pasa trzcin(11) 11.JPG 144,6 KB 7 Ilość pobrań okupione jak zwykle pociętymi rękami i drzazgami oraz pływającej roślinności i jesteśmy na jeziorze. (12) 12.JPG 108,21 KB 7 Ilość pobrań
Pierwszy ruch wiosłem po ponad dwóch godzinach od zrzucenia kajaków na wodę to jak do tej pory rekord.
Słoneczko, piwko i w drogę. Jezioro całkowicie dzikie, praktycznie bez śladów jakiejkolwiek działalności ludzkiej, jedna czy dwie zrujnowane wędkarskie kładki. Takich miejsc nie ma już niestety wiele.(13) 13.JPG 106,22 KB 7 Ilość pobrań
Wypływ rzeki oczywiście zarośnięty. Szybko lokalizujemy go po drzewach i z maczetą w ręce jako najbardziej mobilny wbijam się w trzciny. Po parunastu minutach nareszcie jest rzeka. Szerokie na 6-7 metrów koryto przecinające piękny bukowy las. Wita nas zrujnowana kładka i konieczność przerzucenia kajaków brzegiem przez padłe z obu brzegów jak na złość w jednej linii drzewa.(14) 14.JPG 122,54 KB 13 Ilość pobrań
Dalej już luksus rzeka jakby puściła.(15) 15.JPG 133,75 KB 11 Ilość pobrań Betonowy mostek z drzewami wymagającymi cięcia,(16) 16.JPG 123,47 KB 10 Ilość pobrańdopływ z boku i już rozlewisko(17) 17.JPG 135,82 KB 9 Ilość pobrań przed jazem w Gostyczynie.(18) 18.JPG 113,28 KB 8 Ilość pobrańPrzed wojną od jazu prowadził kanał łączący pobliskie (200 metrów) Fabianki z jeziorem Gaudy. Kanał został zniszczony w czasie wojny ale mamy nadzieję znaleźć połączenie kanału z rzeka odległe o jakieś 700 metrów od jazu i nim dotrzeć do nie zawalonej (jak wynika ze zdjęć satelitarnych) części kanału.
Wyciągamy kajaki na brzeg i idziemy zbadać teren. Przedzieramy się przez las wzdłuż koryta jakieś 300 metrów – mniej więcej połowę odległości do miejsca w którym powinna odchodzić odnoga do kanału. Niestety – jak to określił trafnie Piotrek – koryto jest pełne drewna. Wody praktycznie nie ma a kajaki trzeba by ciągnąc brzegiem. Płoszymy rodzinę dzików – pierwszy raz widziałem małe dziki w naturze – super. Wracamy do chłopaków.
Kolejna narada. Postanawiamy nie zapuszczać się w bagna. Terenu dobrze nie znamy a trudno ocenić czas potrzebny na przytarganie dwójek z bagażem prze las. Mści się wygodnictwo.
Wiemy już, że nie skończymy rzeki ze względu na brak czasu podejmujemy więc decyzje o zorganizowaniu transportu do Kamieńca skąd rzeka jest spławna. Chcemy trochę powiosłować. Dwójka ma udać się zorganizować transport a reszta rozbija obóz.(19) 19.JPG 111,84 KB 12 Ilość pobrańPada oczywiście na mnie i Gostysia – zawsze łazimy jak trzeba. Niestety w pobliskiej Zieleni nic nie ma więc musimy uderzyć dalej. Na szczęście udaje nam się złapać okazje więc stosunkowo szybko organizujemy traktor z przyczepą na 8.00 następnego dnia. Niestety powrót odbywa się z buta. 7 kilosków boli. Gostyś odczuwa jeszcze resztki niedawnego przeziębienia. Po 3 godzinach jesteśmy z powrotem.
Ognisko, pigwówka Siekiera i spać.
Pobudka o 6.00 pakujemy obóz i transportujemy sprzęt do asfaltu. Pan jest punktualny choć niedziela rano. Pakujemy kajaki na przyczepę,(20) 20.JPG 118,01 KB 8 Ilość pobrań sami na górę(21) 21.JPG 110,55 KB 7 Ilość pobrań a Gostyś jako kierownik do kabinki. Zimno i padający deszczy zmusza nas do rozgrzania się żołądkową – oprócz Tomka i Gostysia jesteśmy już ubrani jak na wodę.
W Kamieńcu jesteśmy za 30 minut. Przepakowanie .
Rzeka jest tu uregulowanym kanałem o szerokości 3-5 metrów porośniętym trzcinami. (22) 22.JPG 116,68 KB 9 Ilość pobrańTrafiamy niestety na wysyp jakichś czarnych muszek. (23) 23.JPG 126,07 KB 8 Ilość pobrańAutan i palenie nic nie daje. Much są miliardy, w niektórych miejscach wszystko na wysokości wody jest czarne.(24) 24.JPG 140,89 KB 7 Ilość pobrań Na szczęście po paru kilometrach wpływamy w las.(25) 25.JPG 113,79 KB 7 Ilość pobrań
I tu nagroda. Koledzy z klubu z Prabut już przetarli rzekę. Widać że w ruchu była łódź i spalinówki. Wszystko przycięte równo z brzegiem. Jest czas na odpoczynek, piwo na wodzie a wychodzące słoneczko koi smutek porażki.
Highway nie jest jednak długi po jakichś 4 km kończy się wielkim dębem przez, który karczownicy nie przeszli. Przenosimy kajaki i płyniemy dalej. Rzeka na tym odcinku bardzo przyjemna. Momentami dość szybki nurt, dwa trzy bystrza, przeszkody łatwe do pokonania. Pogoda niezła. (26) 26.JPG 133,66 KB 8 Ilość pobrań
W okolicy Prabut napotykamy ślady ostrej działalności kładowców. Podziwiamy gości i sprzęt jakim muszą dysponować bo tor wielokrotnie przekracza rzekę i to w dość głębokich miejscach. Kończy się las, trochę słońca i cieplej. W okolicach wysokich przyczółków dawnego mostu kolejowego nasze drogi krzyżują się. Chłopaki szybko przejeżdżają brzegiem pozdrawiając – fajny moment.
Praktycznie do jeziora Dzierzgoń rzeka ostro meandruje spowalniając płynięcie. Jeszcze tylko trzeba spuścić kajaki po pochylni (27) 27.JPG 120,2 KB 8 Ilość pobrań Paweł i Tomek śpiesząc się zapominają o rufowej cumce i nabierają pełne kajaki wody – oczywiście obśmiewamy ich ku uciesze kibiców.
Wkrótce docieramy do jeziora Dzierzgoń. Popołudniowe słońce w kapitalny sposób oświetla szuwary brzeżne i burzowy wał na północy.(28) 28.JPG 99,79 KB 12 Ilość pobrań Przecinamy jezioro,(29) 29.JPG 114,22 KB 9 Ilość pobrań przenosimy kajaki i pod dwoma mostkami(30) 30.JPG 109,72 KB 5 Ilość pobrań kierujemy się na jezioro Liwieniec – ostatnie na naszej drodze.
Przecinamy szybko jezioro podziwiając panoramę Prabut tym razem od zachodu. Przy wypływie rzeki z jeziora dość dobre miejsce na biwak ale że jeszcze jasno postanawiamy płynąc do pierwszego lub drugiego młyniska.
Zmierz powoduje, że zaczyna nam się spieszyć a pospiech jak wiadomo…. Jeden nieuważny ruch Piotrka przy pokonywaniu rur z przewodami wysokiego napięcia i kabinka. 15 minut trwa wylewanie wody i porządkowanie rzeczy.
Szybko choć już o zmroku dopływamy do młyniska.(31,32,33) 31.JPG 104,52 KB 8 Ilość pobrań 32.JPG 109,05 KB 5 Ilość pobrań[attachment=4
943:33.JPG]Biwak luksusowy choć deszczyk siąpi cały czas.
Kładziemy się o 22.00 z zamiarem wstania o 5,45. Dzisiejszy urobek – 25 km pozwala myśleć o skończeniu rzeki jeżeli nie będzie zbyt uciążliwa i popłyniemy po 10 godzin.
Zasypiamy w bojowym nastroju.
Rano z bojowego ducha został tylko …ój. (34,35) 34.JPG 123,85 KB 9 Ilość pobrań 35.JPG 116,68 KB 9 Ilość pobrańWstajemy przed 7.00 pada deszcz i jest zimno. Ciężko się zebrać i założyć mokre pianki. Na skończenie rzeki nie ma raczej szans tym bardziej że Piotrek narzeka na rękę. Cs mu tam w przedramieniu skrzypi – pewnie nadwerężone ścięgna.
Płyniemy spokojnie. Pierwsze kilometry to kolejne młynisko,(36) 36.JPG 123,24 KB 8 Ilość pobrań później przeniosła(37) 37.JPG 118,62 KB 7 Ilość pobrań i rzeka zdecydowanie przyspiesza, fajny szybki ale nietrudny fragment. Przeszkody jak poukładane,(38) 38.JPG 136,46 KB 7 Ilość pobrań trochę niemiło się robi gdy trzeba walczyć z pokonaniem bala gdy kajak opiera się o padłego dzika (to już czwarty) ale Paweł rozwala wszystkich propozycją wycięcia szynki na wieczór.
Na moment rzeka wypływa na śródleśne łąki, zatrzymujemy się przy bobrowej zaporze.
Po 10 minutach w drogę. Pierwsze dwa kilometry płynie się idealnie. Koryto proste przeszkody mijamy w biegu. Przy rozpoczęciu kolejnego odcinka leśnego czekamy na chłopaków.
Niestety następne parę kilometrów pozbawia nas absolutnie złudzeń. Ilość przeszkód wymagających wysiadania z kajaka jest powalająca. Na niektórych odcinkach po prostu wyciągam kajak i idę brzegiem scieżką wydeptana przez zwierzęta.(39) 39.JPG 136,27 KB 5 Ilość pobrań Z jedynaczką to optymalne rozwiązanie ale chłopaki z dwójkami nie dają rady.(40) 40.JPG 142,57 KB 4 Ilość pobrań Na 350 metrach które przeszedłem brzegiem naliczyłem 8 przeszkód wymagających przepychania kajaka lub wyciągania go na brzeg.(41) 41.JPG 151,43 KB 5 Ilość pobrań Na tym odcinku to na pewno najbardziej uciążliwa rzeka jaka płynęliśmy.(42,43,44) 42.JPG 142,02 KB 4 Ilość pobrań 43.JPG 140,01 KB 5 Ilość pobrań
44.JPG 130,3 KB 6 Ilość pobrań
Mijamy piękny kratownicowy most kolejowy i robimy przystanek przy zawalonym mostku na drodze leśnej.(45) 45.JPG 150,85 KB 5 Ilość pobrań Balantines w takich warunkach rozgrzewa tylko na moment.(46) 46.JPG 113,34 KB 8 Ilość pobrań
Płyniemy dalej(47,48,49) 47.JPG 123,96 KB 7 Ilość pobrań 48.JPG 136,06 KB 8 Ilość pobrań
49.JPG 121,34 KB 10 Ilość pobrań by po dwóch godzinach osiągnąć młyn w Szadowie.(50) 50.JPG 116,63 KB 9 Ilość pobrań Zalew młyński jest brudny i nieprzyjemny a następną niespodzianką jest brak możliwości przeniesienia kajaków.
Jak się okazuje w zabudowaniach dawnego młyna ma siedzibę Uniwersytet Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Niestety cały teren grodzi dostęp do rzeki na przestrzeni przynajmniej kilkuset metrów. Posesja jest zamknięta a na terenie nie ma nikogo.
Po kilkudziesięciu minutach obmyślamy dość karkołomny sposób przerzucenia kajaków poniżej młyna: transport droga na wózku około 200 metrów i spuszczenie ich po odciążeniu z wysokiej skarpy bezpośrednio do rzeki. Ustalamy że starczy nam lin jak powiążemy wszystko co mamy. Robi się popołudnie, zaczyna kropić. Obliczamy, że na przerzucenie kajaków ze sprzętem potrzeba około dwóch godzin.
Nikomu się za bardzo nie chce. Zmęczenie i wizja iż i tak nie przepłyniemy rzeki w całości bierze górę. O tego dokłada się boląca ręka Piotrka.
Krótka narada zerknięcie na mapę czy następnego dnia byłaby możliwość zdjęcia kajaków z wody w miarę szybko w miejscu w które mógłby podjechać transport.
Decyzja – kończymy. Teraz dopiero czujemy zmęczenie – musze się przespać godzinkę. Tomek skacze do odległego o 2 km sklepu. Uschnięty świerczek umożliwia przygotowanie fajnego ognicha. Cóż kiedy wieczorem leje tak że nawet pod wiata jesteśmy mokrzy.(51) 51.JPG 124,13 KB 11 Ilość pobrańZjadamy kiełbasy i idziemy spać.
Wrócimy to niedługo.
Było super choć porażka. Porażka dlatego bo lubimy pływać całe rzeki.
Liwa przy tej wodzie (powiedziałbym że średniej) okazała się rzeką raczej technicznie nietrudną za to nadzwyczaj uciążliwą. Pokonywanie przeszkód zajmowało 4-5 razy więcej czasu niż efektywne o płynięcie. Popełniliśmy niestety pewne błędy w przygotowaniach, które później się zemściły. Podstawowy to wybór dwójek dla pojedynczych osób co zaowocowało zmiejszeniem manewrowości. Większa waga (dwójka jest dwa razy cięższa) spowodowała dodatkowe trudności przy przenoszeniu i przeciąganiu - konieczność dwóch osób. Zabrane zostało zbyt dużo zbędnych rzeczy – bo dużo miejsca w kajakach itd.
Wracamy już niebawem a mniejszym zespole i na lekko.
Uważajcie na rzekach bo oto co kajaki robią z ludzi.(52) 52.JPG 129,03 KB 16 Ilość pobrań
Pozdro
Załączone pliki
Użytkownik Mitek edytował ten post 26 maj 2010 - 13:26